To chyba najbardziej irytujący film jaki miałem nieprzyjemność oglądać.
Zaczynając od strony technicznej, animacja strasznie wydumana. Niby mająca pokazać niejasność snu, ale jakaś taka zbyt "czysta" i popartowa w formie, jak dla mnie.
Fabuła strasznie marna. Te ich wywody żywcem wyrwane z podręczników do filozofii. Nic nowego.
Film ten niby pozuje na niewiadomo jak natchnione dzieło, a tak naprawdę niewiele z niego wynika.
Zaznaczam że generalnie lubię jazdy tego typu, ale praktycznie przez cały ten film przewracałem oczami.
Zgadzam się z każdym słowem. :-) Najgorsze owe wspomniane przez Ciebie regułki z podręczników od filozofii, film mało odkrywczy i męczący. Strona techniczna także niezbyt dobra.
racja, wywody żywcem z filozofii. ale nie rozumiem, dlaczego z filmu ma wynikać coś jednoznacznego. ja go traktuję jako "poglądówkę", we fragmentach byłby pewnie pomocny w pracy z dzieciakami na lekcjach etyki/filozofii. animacja wydumana? to technika rotoskopii, używana od dekad: http://en.wikipedia.org/wiki/Rotoscoping
zauważyłem że Incepcja ma u Ciebie 10. czy ten film lepiej przedstawia niejasność snu?
jeśli z filmu ma coś wynikać, to widz więcej wyniesie z Waking Life, gdzie dostaje pretensjonalny wachlarz pytań, ale zawsze coś :)
Zgadzam się co do twojej uwagi na temat Incepcji (albo raczej zasugerowanej uwagi). Oba filmy mi się podobały jednak Incepcja jest poprostu lepiej wykończona. Waking life wiele brakuje do perfekcji w moich oczach, aczkoliwek intelektualnie ma wyższe ambicje niż incepcja - i tu leży mój główny problem z tym filmem. Stilness napisała "Te ich wywody żywcem wyrwane z podręczników do filozofii". Linklater mógłby postarać się o wyższy poziom niż "podręcznikowy".