Jak rozumiecie zakończenie filmu? Dlaczego jest tak pesymistyczne?
czy ja wiem czy pesymistyczne, popacz na to oczami Mateusza - z jednej strony w jego zyciu nie bylo miejsca dla Jana u boku Olgi, z drugiej zaś zdawał on sobie sprawe ze jest jakimś ciężarem. I to jedna z możliwych interpretacji.. zauważ jak dokońca nie jest to postać jednoznaczna kiedy przebija dno chce wołać Olge ale zaraz pozniej.. Ktoś inny może rownierz wychodzić z przekonania iż świat Mateusza w którym widział on w trafionym przez piorun dzrzewie koniec jednego z dwojga,wkońcu jakoś zakrólował. Jak mowie możliwości jest pare ale daleki byłbym od pesmymizacji tego pięknego i wrażliwego dzieła.
Jeśli napisałam, że obraz ów był dla mnie pesymistyczny, nie miałam wcale na myśli, ze zły. Chodzi mi raczej o ogólną wymowę całości, która mnie akurat przygnębiła(chociaż może to za mocne słowo) i jednocześnie dała do myślenia. Chodzi mi o to, iż Mateusz chce żyć w zachwycie, chce coś przeżywać, zastanawia się nad tym co go otacza, chce zrozumieć dlaczego jego życie tak, a nie inaczej wygląda, ale przy tej całej swojej duchowości wydaje sie być człowiekiem głęboko nieszczęśliwym i bardzo samotnym.
Oglądając ten film nie miałam pojęcia, że jest oparty na norweskiej powieści, dlatego tym bardziej dziwił mnie smutek bijący z całości, nigdy wcześniej nie spotkałam sie w filmie polskim z tego rodzaju smutkiem i wyalienowaniem.
Jest smutne, właściwie nie ma co się dziwić, trudno raczej było w tym wypadku o inne zakończenie... Wszyscy nie mogli być razem szczęśliwi...
SPOILERY!
Ja ten film odebrałem trochę bardziej alegorycznie, jako taką, powiedzmy, przestrogę. Że trzeba sobie życie wyważyc - aby nie popaśc w zbytni pragmatyzm (bo nie dostrzeże sie wielu pięknych rzeczy, które widzial Matis, czyli wiecie, natury, symboli, ptaków, znaków, etc.) ale żeby nie popaść w zbytni idealizm - nie pożądać czegoś co jest niemal niemożliwe do okiełznania (ptak), czy czegoś czego nie możemy, nie powinniśmy pożadać (wręcz namaclna i występna miłosc Mateusza do Olgi), ale również żeby korzystać z szans ktore mamy, ani życ ideałami (Mateusz zachwcye sie zakochaną parą przy sadzeniu drzew, ale sam boi sie 2 pięknych dziewczyn, podaje im fałszywe imie, etc). Matis nie wyważył tego, zbyt się "odsłonił", uwrazliwił, dlatego skończył tragicznie.
Taki troche polski Burton z tym ze chyba jeszcze doskonalszy;).
Potrzeba odejścia w łagodny sposób, zanim wszystko się zawali? Jan próbuje zrozumieć Mateusza, ale Mateusz 'myśli o nim brzydko'...
Według mnie, zakończenie można interpretować jako ostatni akt sprzeciwu wobec Jana i Olgi oraz zwyczajną próbę zwrócenia na siebie uwagi przez Mateusza. Główny bohater ma naturę dziecka - potrzebuje atencji innych, w szczególności najbliższej mu siostry. Uderza w dno łódki manifestując swój gniew, ale gdy zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje, nie próbuje wołać o pomoc. To zachowanie oraz wcześniejsze wypuszczenie z rąk ptasiego pióra mogą świadczyć o uświadomieniu sobie przez Mateusza, że nie jest już dzieckiem, a relacje pomiędzy siostrą i Janem będą nieustannie oddalały rodzeństwo od siebie.