robią różne rzeczy (choć równie dobrze mogliby robić zupełnie inne), ale jeden z nich ma pecha i robi taką rzecz, której skutki dotkną także innych. Dawno temu Andrzej Mleczko miał serię rysunków, gdzie na początku ktoś rzuca kulkę, kulka trafia w kogoś innego, wskutek czego ten ktoś też coś tam robi, co z kolei jest bodźcem dla kogoś jeszcze innego itp itd. i na koniec powstaje ogólna katastrofa. Było to często dowcipne i przede wszystkim krótkie. Tu jest mniej więcej ten sam schemat, ale trwa to o godzinę za długo. 11 minut byłoby w sam raz.
Mogę tylko przyklasnąć Twojej ocenie. Do tego filmu (ale i wielu innych "nowoczesnych") pasuje mi tytuł dramatu Luigi Pirandellego: "Tak jest, jak się państwu zdaje". Artystyczne, powiedzmy, fobie i zagrywki reżysera są dla mnie przykładem filmowego bełkotu, który jednak znajduje w świecie całkiem pokaźne grono zwolenników i natchnionych egzegetów. Cieszę się, że jednak całkiem sporo ludzi widzi to, co widzi, i potrafi nazwać rzecz po imieniu.