PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=133588}

13. dzielnica

Banlieue 13
7,1 167 050
ocen
7,1 10 1 167050
4,9 8
ocen krytyków
13. dzielnica
powrót do forum filmu 13. dzielnica

K

ocenił(a) film na 9

Komunikat na start: ten komentarz jest przeznaczony przede wszystkim dla fanów D13 a
w drugiej kolejności także innych osób, oprócz amatorów projektu "Infiltracja".

I tak zacznę od przeproszenia tych ostatnich, bo mentalność gau'ilt bywa sprzeczna w
kwestiach endomelioratywnych. Sory ale takie mam priory. Jeśli już koniecznie musicie,
przynajmniej odpuśćcie sobie po trzech następnych akapitach.

No dobra, do rzeczy. Obejrzałem dziś wreszcie D13 i jestem bardzo pozytywnie ujęty. Nie
jest to zresztą wyłącznie efektem tego, że od czasu oglądu "Taxi4" do dziś żywiłem
niemal perystaltyczną odrazę do kina francuskiego. Chodzi także o to, że nasunęły mi
się pewne ważne skojarzenia z kategoriami ustanawiania i perswadowania gustów.

Co do samego filmu, jest to bez wątpienia projekt profesjonalny, każda scena dowodzi,
że Luc Besson zna się na swoim fachu. Również korsyn, który niezwykle cenię, nie
zawiódł mnie prezencją - ostatnio tak dokładny koordynat synchroniczny widziałem w
projekcie "Ultraviolet", a przed nim oczywiście w "Matrix: Reaktywacja". Styl dialogów i
nieco śladowy, ale nie pominięty humor trafiły w mój gust, za co dziękuję wszystkim
osobom, które umożliwiły mi tak przyjemne spędzenie <c-n> 85 minut.

A teraz mniej przyjemna część: w połowie 25 minuty filmu skojarzyłem go z zapisanym
powyżej projektem "Infiltracja". Od tamtego momentu oglądałem go konkretnym trybem
by przy końcowych napisach sformułować wnioski rozwiązujące moje wątpliwości co do
jednej z najbardziej znanych produkcji Scorsesego.

Zacznę od tego, że do D13 ta cała Infiltracja nie ma startu, a powód jest porównawczy:
pierwszy projekt to perfekt w swoim temacie, klimatyczny, dynamiczny, oryginalny i przede
wszystkim przemyślany tak, by zagwarantować obecność odpowiedniego aktora na
odpowiednim stanowisku. Natomiast drugi nie dość że jest od podstaw założony w
konwencji sprzecznej z kategoriami czasowymi, to jest monotonny, niezrównoważony,
sztuczny, stanowi kiepski remake genialnego japońskiego projektu, a dyspozycja
personalna to jakaś pomyłka: Anderson, który wygląda jak naiebany kominiarz, Dicap
który wciąż rozważa w którym filmie nauczy się trzymać gnata inaczej niż kontrabas,
Wahlberg, który daje pokaz uwstecznienia synaptycznego i Nicholson, który mimo
typowo profesjonalnej gry aktorskiej stworzył kreację, którą można nazwać co najwyżej
r ó ż o w y m charakterem. Koniec wieńczy natomiast zupełnie niezrozumiała dla mnie
ilość nagród, których wszystkich źródłem jest niezależnie od oficjalnej wersji jego
reżyserskość Martin Scorsese.

Podsumowując - w moim guście wyróżnienia dla tych filmów są po prostu zamienione
miejscami z odpowiednią modyfikacją danych personalnych. Jest to jednak wyłącznie
moja opinia i nie wszyscy muszą się z nią zgadzać (a najlepiej będzie, jak większość
naturalnym trybem ją zignoruje jak każdy odpad, mający dla nich taki znacznie jak
zeszłoroczny śnieg).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones