PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=863}

1900: Człowiek legenda

La leggenda del pianista sull'oceano
7,9 29 643
oceny
7,9 10 1 29643
6,9 9
ocen krytyków
1900: Człowiek legenda
powrót do forum filmu 1900: Człowiek legenda

Jeżeli miałbym określić ten film jednym słowem, postawiłbym chyba na słowo "magiczny". Jest wiele przymiotników oddających doskonałość tego obrazu, ale powyższy chyba najwierniej oddaje prawdziwą jego istotę...
Przyznam szczerze, że czytając opis "1900", stwierdziłem że raczej nie będzie to nic, co by mnie mogło zainteresować i gdyby nie nazwisko reżysera (Giuseppe Tornatore, twórca takich obrazów jak chociażby "Cinema Paradiso", "Czysta Formalność" czy "Malena"), to pewnie popełniłbym jeden z największych filmowych błędów w moim życiu i go nie obejrzał.
Do "1900" zasiadłem bez żadnych większych oczekiwań (ot, na zasadzie: "to film Tornatore, wypadałoby go znać, ale fajerwerków pewnie tu akurat nie będzie"), a po kilku minutach siedziałem oczarowany, dając się całkowicie porwać opowieści snutej przez tego wybitnego Włocha.
Niby historia jest bardzo prosta (mamy tutaj opowieść o cudownym dziecku, które porzucone na statku i nigdy nie będące na stałym lądzie, przejawia genialny talent muzyczny i swoją grą na fortepianie potrafi rzucić na kolana słuchaczy), ale jakże jest ona opowiedziana! Po tym właśnie można poznać geniusz reżysera, że najprostszą historię potrafi opowiedzieć w taki sposób, aby widz siedział z otwartmi ustami niemal przez 2 godziny czasu trwania filmu.
W "1900" mamy tak naprawdę dwóch bohaterów. Jednym z nich jest tytułowy 1900 (świetna rola Tima Roth'a), a drugim muzyka, która - zaręczam! - będzie potrafiła porwać nawet widzów nie przepadających za "fortepianowym pukaniem w klawisze" (wiem, bo sam się do nich zaliczam). Muzyka, która wprowadza ten nastrój pełen nostalgii, zadumy i magii. Która potrafi przekazać więcej niż niejeden dialog (w końcu skomponował ją sam Ennio Morricone, a to chyba najlepsza rekomendacja), dzięki której bohater nie musi operować sloganami i uzewnętrzniać swoich uczuć, używając słów (najprostsze i najczęściej stosowane rozwiązanie w filmach), a widz i tak cały czas czuje jego wielkie wyobcowanie i przepełniającą go samotność. Bo tak na prawdę, 1900 pomimo tego całego uwielbienia go i jego genialnego talentu przez tłumy, jest cały czas sam. Co rejs zmienia się załoga i pasażerowie, a on pozostaje na tym samym statku... Genialny, nierozumiany, samotny, pełen obaw i tęsknot. Wyobcowany człowiek, który w głębi duszy marzy o poznaniu "stałego lądu", ale obawa o stawieniu czoła obcemu, nieznanemu światu, którego nigdy nie widział - paraliżuje go i nie pozwala opuścić statku. Swoje lęki i tęsknoty wyraża poprzez dźwięki, które pasażerowie podziwiają, ale nie potrafią dostrzec, co się za nimi kryje. Często wielki talent i wielka samotność idą ze sobą w parze, bo jednostki genialne rzadko są rozumiane przez ogół. Tutaj ludzie dziwią się dlaczego 1900 nie opuszcza statku, skoro mógłby zrobić karierę i zbić majątek w branży muzycznej - zupełnie nie pojmując, że ktoś może do tego typu materialnych dóbr nie przykładać większej wagi... Rewelacyjnie wręcz jest pokazana tu owa samotność genialnego muzyka. Tak na prawdę nie pada na jej temat chyba ani jedno słowo, a reżyser poprzez obraz i przede wszystkim muzykę, potrafił sprawić, że każdy widz, mający w sobie choć odrobinę więcej wrażliwości niż pieniek drewna, będzie potrafił wyłapać ją z biegu. Nie, nie wyłapać... Poczuć.
Film pod kątem aktorskim jest bez zarzutu. Tim Roth stworzył świetną, przemawiającą do widza postać, która jest bardzo prostolinijna i zagubiona (nie zapominajmy, że 1900 od urodzenia jest na statku i nie pobierał nigdzie nauk, ani nie bywał na światowych salonach), ale niezaprzeczalnie także inteligentna i uzdolniona. 1900 to człowiek, na którego patrząc - wręcz jesteśmy pewni, że zrobiłby furorę na "stałym lądzie" i dał radę rzucić świat na kolana. Niestety sam 1900 nie jest tego pewny i w tym tkwi jego największy dramat. Dopiero poznanie dziewczyny, która rozbudza w muzyku nieznane wcześniej uczucia, powoduje, że 1900 postanawia w końcu opuścić statek i zmierzyć się z obcym światem (REWELACYJNA scena schodzenia bohatera ze staku na ląd po trapie!), ale czy miłość jest w stanie zwyciężyć ze strachem, który paraliżuje duszę bohatera od najmłodszych lat?
To co - mówiąc kolokwialnie - urywa jaja, to liczne sceny, które są nakręcone tak genialnie, że same w sobie stanowią małe, filmowe dziełka. Scena pojedynku fortepianowego (jedna z najlepszych jakie widziałem w ogóle w filmach), gry na jeżdżącym, po całej balowej sali, fortepianie (podczas szalejącego sztormu), opisywania ludzi poprzez muzykę (bohater wskazywał pasażerów i "opisywał" ich osobowość za pomocą muzyki... REWELACJA!), scena gdy bohater po raz pierwszy widzi dziewczynę, którą pokochał i zaczyna komponować muzykę, wyrażającą jego własne uczucia (powalające!), czy wyżej wspomniana scena zejścia po trapie na ląd - po prostu miażdżą i rzucają na kolana. Widząc takie perełki, dokładnie wiem dlaczego kocham kino!
Tornatore stworzył film, który po prostu mnie oczarował i zagrał na moich uczuciach, niczym 1900 na swoim fortepianie. Przepiękną, nostalgiczną podróż w przeszłość (wszystko widzimy na zasadzie retrospekcji i wspomnień jedynego przyjaciela 1900), pełną urzekającej muzyki, ale i przepełnioną smutkiem oraz wyobcowaniem głównego bohatera, dla którego muzyka była jedynym światem jaki znał. Czy jednak, ktoś tak wrażliwy i oderwany od rzeczywistości, miałby szanse przetrwać w naszym zimnym, brutalnym świecie? Każdy musi na to pytanie odpowiedzieć sobie sam, bo Tornatore uwielbia stawiać pytania, ale wierząc w inteligencję swoich widzów - rzadko daje na nie gotowe odpowiedzi...
Reasumując - polecam "1900" każdemu, kto ma w sobie choć odrobinę wrażliwości (bez tego, film nie da rady "użyć swej magii" i "nie zagra"), bo to prawdziwa uczta dla zmysłów i niesamowite filmowe doznanie.

ocenił(a) film na 10
SickMind

Trochę się rozpisałeś, ale dlaczego tylko 9/10? Zabrakło czegoś?

ocenił(a) film na 9
pawel_maron

Po prostu film jako całość nie rozwalił mnie na tyle, aby dać mu najwyższą notę (9/10 to wg mnie adekwatna ocena). Staram się nie szastać "dziesiątkami" (wystawiłem ich 20 na 2853 ocenione filmy) i rezerwuję je tylko dla obrazów, które potrafią mnie zmiażdżyć całkowicie. W mojej skali ocen 9/10, to nie 'tylko 9/10", bo wystawiłem ich raptem "zaledwie" 73 ;-)

ocenił(a) film na 10
SickMind

Rozumie i doceniam, jestem jak najbardziej za takim modelem oceniania. Żeby jeszcze tak u ludzi bardziej obiektywność wychodziła na pierwszy plan.. Ja uważam, że jest w tym filmie tyle fantastycznych scen i dialogów, że nie można powiedzieć że to nie arcydzieło Tornatore. Jeśli facet po takich filmach jak Cinema Paradiso, czy Sprzedawca Marzeń potrafi wykrzesać z siebie jeszcze tak fantastyczną historię, to nie można spojrzeć na nią nie przychylnym okiem.
No chyba że po prostu dla Ciebie było tam z mało akcji? Przecież film ogląda się z zapartym tchem.

ocenił(a) film na 9
pawel_maron

Nie, nie chodzi o akcje, bo to przecież nie był film tego typu. Chyba jednak zabrakło mi trochę inwencji w psychologii postaci tytułowego bohatera i mocniejszego nakreślenia jego powodów strachu przed zejściem na ląd. Niby wszystko było ładnie i pięknie powiedziane, ale przecież zejście na ląd nie równało się zostaniu tam na zawsze. 1900 mógł zaryzykować - spróbować, a gdyby nie wypaliło - wrócić na swój statek. Zabrakło mi jakiegoś bardziej dosadnie pokazanego powodu, dla którego facet bał się choćby spróbować (film odrobinkę stracił na tym w kwestii realizmu, w moich oczach), bo to co zaserwował nam reżyser - nie przekonało mnie w 100-u procentach.

ocenił(a) film na 10
SickMind

Ahaa... No wiesz, zawsze można powiedzieć, że gdyby było tego więcej, to film byłby przegadany. Rozumie o co Ci chodzi, mi jednak wydaje się, że skoro dorastał w tak skrajnych warunkach, miał prawo być na tyle ekscentryczny. Wydaje mi się że scena w której zakradał się do pomieszczenia z radiem, pokazuje że miał odruchy o których piszesz, jednak nie przekonały go te doświadczenia. Autentyczność w przeciwieństwie do problemu ludzkiej egzystencji, czy nawet muzyki nie jest tu najważniejsza.Poza tym, wiesz - "...problem tylko w tym, że w moją historię nikt nie chcę uwierzyć.":)

ocenił(a) film na 9
pawel_maron

Niestety nie przekonało mnie to, że nawet dla miłości (a 1900 zdecydowanie zadłużył się w Dziewczynie) nie chciał zaryzykować, tym bardziej że nie miał nic do stracenia (na statek zawsze mógł powrócić). Po prostu te niewielkie niuanse nie pozwalają mi wystawić temu rewelacyjnemu filmowi najwyższej noty. Wszystko kwestia osoby oceniającej. Tobie to nie przeszkadzało, mi natomiast delikatnie wpłynęło na pewien odbiór całości, dlatego "tylko" (choć w moim przypadku to raczej "aż":) 9/10;)

ocenił(a) film na 10
SickMind

Rozumie, dzięki że to racjonalnie wytłumaczyłeś:)
Jeśli możesz napisać, to w odniesieniu do powyższej dyskusji, co w takim razie sądzisz o innym filmie Tornatore - "Cinema Paradiso"?

ocenił(a) film na 9
pawel_maron

Odpowiem trochę kontrowersyjnie, bo choć "Cinema" jest uważany za jedno z największych dzieł Tornatore, to na mnie "1900" zrobił większe wrażenie i oceniłem go wyżej (Cinema dla mnie to 8,5/10). Jest to jednak moja bardzo subiektywna ocena (po prostu 1900 jakoś bardziej potrafił zagrać na moich emocjach) i pewnie wiele osób by się z nią nie zgodziło;) Nie zmienia to jednak faktu, że Cinema Paradiso to także wspaniały film, zdecydowanie warty polecenia.

ocenił(a) film na 10
SickMind

Masz rację, odpowiedziałeś kontrowersyjnie;) Zaczynam Cię podejrzewać o lekką niechęć do włoskiego kina. CP nie jest już takie "baśniowe" jak 1900, ale myślę że w równie genialny sposób opowiada jak to się mówi "o życiu". Poza tym, ten film jest w jakimś sensie hołdem dla kina jako takiego. Wystarczy porównać w jaki sposób robi to Tornatore, a w jaki np. Tarantino.
Może nie pisząc już o fabule, ale samo zakończenie... Rozumiesz, mniej więcej są filmy kiepskie, dobre, bardzo dobre, genialne i takie o których będzie się pamiętać dopóki będzie kino.

ocenił(a) film na 9
pawel_maron

Czy gdybym był niechętny do włoskiego kina, to oceniałbym te filmy wysokimi notami, z przedziału 8-10? Nie lubię po prostu dawać 10/10 "z urzędu", bo to okrzyczany klasyk. Po prostu nie przepadam "kochać Słowackiego, bo Słowacki wielkim poetą był!". Albo mnie coś rusza, albo nie do końca - i wówczas, choćby nie wiem jaka to klasyka była - nie wystawię "dychy" i tyle. Bez względu na to, czy to będzie kino włoskie, polskie, czy mongolskie;)

ocenił(a) film na 7
SickMind

"Zabrakło mi jakiegoś bardziej dosadnie pokazanego powodu, dla którego facet bał się choćby spróbować (film odrobinkę stracił na tym w kwestii realizmu, w moich oczach), bo to co zaserwował nam reżyser - nie przekonało mnie w 100-u procentach." - mam takie same odczucia. Również najbardziej podobała mi się scena, gdzie 1900 opisuje ludzi za pomocą muzyki (to było genialne! :)) oraz scena gdy po raz pierwszy widzi dziewczynę i gra przy tym na fortepianie...Piękne :)

ocenił(a) film na 9
reggy7

Ufff... brakuje mi słów 8-9/10... ja postawiłem 10 / 10 na 2000 filmów... pewnie to subiektywne.., ale moje... Ten film jest rewelacyjny... polecam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones