Oj ogromnie zawiodłem się na tym filmie. Inny obraz Wong Kar Waia ? ?Spragnieni miłości? jest jednym z moich najbardziej ulubionych i co tu dużo pisać jest to arcydzieło. Dlatego przed obejrzeniem 2046 miałem nadzieję, że będzie to film przynajmniej dobry. A tu taka niemiła niespodzianka?
2046 jest jakby luźną opowiastką, zlepkiem ładnych obrazków, starających się powiedzieć coś ciekawego na temat miłości. Tylko, że nie za bardzo wiadomo dokąd cała historia zmierza, a momentami ma się wrażenie, że się wręcz cofa. Filmowi brakuje klimatu, atmosfery, niepowtarzalnego nastroju przeznaczonego wyłącznie dla niego. Brakuje tu wyraźnego głównego wątku, a opowieść o romansach głównego bohatera jest niestety mało ciekawa i nazbyt rozciągnięta. Najbardziej jednak nie pasujące do całości, denerwujące i niepotrzebne są - częste szczególnie na początku i końcu filmu - wstawki o roku 2046. Przez nie cała historia jeszcze bardziej się udziwnia i rozmywa. Zdecydowanie za dużo też tu spowolnionych obrazów, mających w zamierzeniu nadać klimat i wyciszyć widza, a w efekcie jedynie jeszcze bardziej spowalniających akcję.
Niestety nawet muzyka nie uratowała tego filmu, bo o ile większość utworów jest naprawdę przepięknych (np. moje ulubione Polonaise), to kompletnie nie pasują one do obrazu - zamiast zachwycać jedynie denerwują i przeszkadzają.
Zmarnowany materiał
5/10
To co stanowi plusy tego filmu, paradoksalnie stanowi również jego minusy. Wypełnia go melancholia podkreślana subtelnymi obrazami i długimi scenami ciszy. Wszystko to tworzy piękną, poetycką kompozycję, która jednak po pewnym czasie zaczyna nużyć zamiast zachwycać. Na uwagę zasługują ciekawe dialogi i zdjęcia. Dla nich nie warto jednak było poświęcić tej produkcji aż 2 godzin swojego czasu.