Podobało mi się to co przeczytałem.
Osobiście film oceniłem nieco niżej z uwagi na to, że jednak koniec końców jest to remake, zrobiony inaczej, z innym zakończeniem, ale jednak remake. Nadto western, w którym to czarny charakter jest jednym materiałem na idola jest dla mnie zbyt dalekim odejściem od klasycznej konwencji. Westerny o takim zabarwieniu, choć są bardzo liczne i popularne, traktuję jako pewien podgatunek, odszczepienie od zdrowego pnia klasycznego westernu :).
Pozdrawiam
miło mi :)
dla mnie ben wade w tej wersji, o czym pisałam, tylko pozornie jest "idolem".
pozdrawiam też
Cóż, ja bym powiedział, że każdy czarny charakter jest tylko pozornym idolem nawet jeśli jest "kryminalistą z klasą" :). Poczucie humoru czy charyzma nigdy nie osłodzą dostatecznie złych uczynków.
Ben Wade budzi jednak szczególne uznanie - jest przystojny, męski, wygadany czy posługujący się swoistym kodem moralnym w dodatku miewający porywy serca jak ten nakazujący mu pomóc nieudolnemu kuternodze we własnych schwytaniu. Krótko mówiąc: bardzo dobry człowiek tyle, że bandyta:) Jestem przekonany, że w przypadku śmierci byłby bardziej żałowany niż poczciwy aż fajtłapowaty główny bohater.
no pewnie tak. może rzeczywiście brak szlachetnego, silnego, "dobrego" kowboja w tym filmie to przesadne odstępstwo od gatunku. możne wade ma łączyć w sobie złego i dobrego. zachodzi w nim przemiana, przechodzi na stronę słabego poczciwca i jednym złem pozostaje charlie. to dosyć modny schemat fabularny w dzisiejszych czasach, ale bardziej rzeczywiście kojarzy się z filmem gangsterskim. stąd krótka droga do szlachetnego ojca chrzestnego opiekującego się biedakami i gardzącego pozbawionymi zasada, zwierzęcymi przestępcami, nawet z własnej mafii... ;)