- dyrektor ośrodka wychowawczego jest pełen dobrych chęci i nawet trafnie diagnozuje przyczyny kłopotów z dzieckiem, błędy wychowawcze rodziców, ale wtłoczony jest w system, który tego nie uleczy, choć rozpoznaje przyczyny dramatu; matka ma dobre chęci, potrafi się nagle otworzyć przed dzieckiem, sama cierpi, ale jednak nie potrafi kochać syna lub kocha go w sposób niepełny. Chłopak jest ofiarą takich relacji, ale też zatwardza serce pod wpływem cierpień. Między ludźmi trwają wykopane głęboko rowy. Uważam, że życie nie znajduje ostatecznego opisu w takiej filozofii egzystencjalizmu, że lepiej patrzeć na nie z perspektywy personalizmu, ale... bez dosypania tej przyprawy zimnego egzystencjalizmu do osądów o sensie życia... też nie zrozumiemy do końca samych siebie.
A mnie to, co w filmie jest uznawane za mniej nowoczesne, momenty "dłużyzn" - podoba się. Lubię zawieszenia, rozprowadzanie "farby", właśnie dlatego, że współcześnie modny jest "szybki" montaż. Ciekawe były zwłaszcza te długie ujęcia, chyba kręcone z pojazdu lub z kamery na szynach - wpasowane były w rytm, narrację filmu, współtworzyły arcydzielność tego filmu.