Te polskie tytuły to totalna żenada. Mieszkając w Irlandii czasem nie mogę naprowadzić tubylca na właściwy film bo właśnie polski tytuł jest tak pokrętny, że płakać się chce i nie można go nijak dopasować do oryginału. A dla odmiany wszystkie filmy wyświetlane na Zielonej Wyspie mają oryginalne brzmienie. I widzimy na afiszach np."Pitbull: niebezpieczne związki" co dla nas, Polaków, jest całkiem zwyczajne ale który Irlandczyk jest w stanie powtórzyć słowo "niebezpieczne"? Jest z tym kupa śmiechu i czasem "pastwię" się nad tymi biedakami próbując nauczyć ich jakiegoś ojczystego zwrotu. A w Polsce dystrybutor wynajduje chwytliwe (jego zdaniem) określenia aby przyciągnąć publikę do kin. No bo weź człowieku coś powiedz na takie "Leon zawodowiec"-czysta komercja się kłania.
Chyba się nie zrozumielismy; irlandzki dystrybutor wszystkie tytuły umieszcza na afiszach w wersji oryginalnej, ja nie mam z tym nic wspólnego.
No faktycznie się nie zrozumieliśmy i nadal się nie rozumiemy. Uważasz, że polskie filmy nie powinny mieć polskich tytułów, bo Irlandczycy ich nie potrafią przeczytać ani zrozumieć, jednocześnie krytykujesz, kiedy sprytny Polak przetłumaczył tytuł, aby był on zrozumiały i łatwy do wypowiedzenia?