zgadzam się, kapitalny mariaż hollywoodzkiego rozmachu, widowiskowości, dobrych efektów specjalnych połączony z klimatami średniowiecznej japońszczyzny (w mniemaniu amerykanina czy europejczyka)...
Czyli jednak ktoś w tym kraju potrafi wczuć się w historię i ją zrozumieć [to co chciał pokazać autor], zamiast szukać niedorzeczności. Może nie uważam, że zasługuje na 10/10, ale u mnie ma silne 8, bo świetnie się na nim "bawiłem" :)
A co niby chciał pokazać autor? Wzięto świetną historię i nakręcono... jej parodię. Płytką, tandetną, efekciarską i amerykańską w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Mnie też się bardzo podobał. Świetna, poruszająca historia. Reeves wypadł wyśmienicie.
Akurat to że historia jest poruszająca nie jest zasługą scenarzystów. Oni zrobili wszystko aby z oryginału pozostało jak najmniej.