47 roninów to opowieść osnuta na faktach, która w japońskiej kulturze urosła niemal do rangi mitu. Film został nakręcony z rozmachem. Mimo że w trzygodzinnym obrazie umieszczono wiele wątków pobocznych, co nie każedmu może się podobać (np. pierwsze 40 minut mogłoby stanowić film instruktażowy CBA przestrzegający przed braniem łapówek), historia została opowiedziana w sposób zrozumiały dla zachodniego widza. Jest w niej co prawda wiele odniesień do kultury japońskiej (np. klasyczyny konflikt giri-ninjo między powinnością i lojalnością a uczuciami) ale nie przeszkadza to cieszyć oka obrazem. Zwraca uwagę aspekt wizualny, kadry w planie ogólnym przywodzą na myśl japońskie drzeworyty ukiyo-e. Podsumowując, nie jest to arcydzieło ale z czystym symieniem polecam film ze względu na opowiadaną historie, walory wizualne i batalistykę.
Zagadza się film niesamowity, w każdym calu, nie wieje nudą , wbrew niektórym opiniom, buduje atmosferę ówczesnej Japoni największe wrażenie zrobiło na mnie przybycie cesarskich posłów, wagę ich przybycia i atmosferę dookoła jaka panowała miażdży ich zachowanie na osobności. Ehhh co tu rozpisywać się nad tym film poprostu w swojim rodzaju wymiata nie jedną historię opowiedziana w kinie japońskim.
W pełni przychylam się do zdania przedmówców. Pomimo, że film trwał 3h19m - był niezwykle angażujący.
Polecam z całego serca.
Lekką ręką 9/10.