Spodziewałem się kolejnej dennej Amerykańskiej komedyjki, a tu miłe zaskoczenie. Ogląda się całkiem przyjemnie, kilka razy się uśmiechnąłem, kilka razy zastanowiłem... fajny film na zimowy wieczór. Tak naprawdę historia ta bardziej nadawałaby się na komediodramat albo dramat romantyczny, jednak twórcy w miarę dobrze sobie z tym poradzili. Owszem, tak jak piszecie jest w nim sporo głupich wstawek, ale jest też sporo scen dających do myślenia. Ciesze się też, że nie spartolili zakończenia w stylu "miałam kolejny wypadek i pamięć wróciła" albo "znaleźliśmy cudowny lek, będziesz zdrowa".
Podwyższam ocenę za Drew Barrymore, bo to jedna z moich ulubionych aktorek ;p ale Sandler też w oczy "nie raził" ;).
Takie moje zdanie.