Odnoszę silne wrażenie, że w rzeczywistości 9 był większym szkodnikiem niż 1, który mimo, że był jaki był, to jednak postępował w miarę racjonalnie. Do decydującego momentu brakowało mu odwagi, ale zachowywał się sensownie. Stawiał na dystans i kryjówkę, jak przystało na małą, szmacianą laleczkę w świecie post-apo. Jako lider starał się postępować odpowiedzialnie (choć rzekomo wysłał 2 na śmierć, co nie ma totalnie sensu). Po prostu został napisany tak, by widz musiał go nie lubić.
9 brakowało cały czas pokory, pakował siebie i innych w tarapaty i wbrew logice odniósł zwycięstwo, bo tego chcieli twórcy. Przez niego zginęło (chyba) 5 kompanów, ale widz ma to odbierać na +, bo dzięki temu spadł z nieba życiodajny deszcz. Tylko skąd 9 miałby o tym wiedzieć? Pozytywne zakończenie, przez które rozumiem szansę na powstanie nowego świata jest przypadkiem. Gdy 9 się obudził, jedynym zagrożeniem był ten kotopodobny stwór, którego dało się załatwić (zrobił to 7). Wszystko, co nastąpiło potem stało się z powodu lekkomyślności głównego bohatera. Powrót do pierwotnego stanu (zabicie maszyny) + śmierć towarzyszy + realizacja celu, dla którego stworzono 9 (a mogło do tego dojść w sumie już na początku) to kiepski bilans jak na pozytywnego bohatera. Mógłby zostać najwyżej bohaterem tragicznym... ale jest kiepskim. Co o tym myślicie?