można spokojnie pooglądać, jednak nic nie ma wspólnego z historią, może 8%, góra. Parę irytujących rzeczy opisali już przedmówcy. Ja dodam, że drażniło mnie to, iż sceny bitew były bardzo krótkie i przedstawione w trzech ujęciach: statki z daleka, wystrzelenie dział, po czym okrzyk "nabijać" oraz dziesiątki kubików trocin po uderzeniach kulek. W ogóle ale to w ogóle nie dało się poczuć geniuszu wygrywania bitew. Nie pokazano żadnej strategii, nie wiadomo co i jaka taktyka sprawiała, że Holendrzy wygrywali. Odnoszę wrażenie, że twórcy nie mieli żadnego pojęcia jak to przedstawić. Może trzeba było zatrudnić jakiegoś eksperta z zakresu taktyki wojennej lub historii bitew. Gdyby to był film o dupie Marynie to ok ale jak się coś próbuje robić na faktach i przedstawić rzeczy wybitne, to trzeba to w miarę realnie i wiernie odtworzyć.
Tworcy bardzo skrotowo przelecieli po biografii slynnego admirala. Nie bylo nic o jego akcji scigania piratow na Karaibach, ani o pomocy Gdanskowi i bitwach ze Szwedami, ani o tym, ze krol Danii nadal mu tytul szlachecki.
W ogole ciekawa byla ta holenderska "polityka rownowagi". Raz byli sojusznikami Anglii, innym razem Francji, czy Hiszpanii.
A podzegany przez obcych motloch, ktory zamordowal braci de Witt kojarzy mi sie z KOD-em.
Ano skrótowo, 2 godziny to mało czasu, a jeszcze trochę go zmarnowali na te patetyczne wstawki ;) Jak już pisałem, życie De Ruytera to temat na serial, i to całkiem długi.
***
KOD kogoś zamordował?
Kurczę, chyba słabo śledzę informacje w KurskTV
Jeszcze nie mieli okazji... Mialem napisac: Podzegany przez obcych motloch dazacy do obalenia legalnie wybranego rzadu za wszelka cene.
Nie dramatyzuj. Pospacerowali parę razy, pośmiali się i tyle.
Cóż to jest w porównaniu z "pokojowymi" miesięcznicami Nadszyszkownika z Żoliborza :D
Z historią ma to wspólnego, że jest dobrze osadzony w epoce. A że z faktami się rozmija, to inna sprawa. Ot, po obejrzeniu warto je sprawdzić.
to fabuła, nie dokument. A jeśli miałoby być prawilnie i po Bożemu to musiałby byc serial dokumentalny. W kilku sezonach, pięciu najmniej
Mnie najbardziej drażniły te fruwające trociny. Przecież burty okrętów budowano z solidnego drewna dębowego, a nie jakiegoś próchna. Po przebiciu burty przez kulę leciały drzazgi i całkiem spore kawały desek, a nie próchno. No i jeszcze jedna rzecz. Koło sterowe po raz pierwszy na pokładzie okrętu pojawiło się po raz pierwszy jakieś... 50 lat później. Takie szczegóły.