Film jest bardzo dobry, ale trochę niszczy efekt koncowka. Film mocno osadzony w religii chrzescijanskiej, a nagle Lomax po strzale samobójczym w głowę 'restartuje sie' do pewnego punktu w swoim życiu i zabawa trwa nadal? Podchodzi to pod jakieś scifi, nie kupuje tego.

Moim zdaniem bardziej w konwencji byłby final, gdzie Lomax rzeczywiście ginie. Przechytrzył szatana, jego wolna wola triumfuje, misterny plan Miltona pali na panewce.
Akcja przenosi się na salę sadowa, ale adwokatem nie jest Lomax, ale dowolny Nowy Bohater, a sprawa dotyczy 'znanego' nam wcześniej nauczyciela, którego oskarżono o zamordowanie dziecka (była wzmianka o jego kolejnym wykroczeniu w trakcie filmu). I dalej sprawa toczy się podobnie, tj. adwokat zrzeka się bronienia oczywistego sprawcy, dziennikarz próbuje pozyskać wylacznosc na wywiad i mami go zostaniem gwiazda. Oczywiście dziennikarzem jest szatan, próbuje usidlic kolejnego 'kandydata' (mówił przeciez, że ma wiele dzieci na swiecie). Efekt ten sam, ale bardziej 'w konwencji'.