Węgierski film krótkometrażowy w turpistycznej estetyce "Gummo" (1997) pełen frustracji, pulsujących nastoletnich hormonów i obojętności rodzicielskiej. Główny bohater pali jak smok, szwenda się, kradnie rower, molestuje matkę, a w końcu zabija człowieka. Pojawia się także grupka jego patologicznych przyjaciół. Trochę seksu i przemocy oraz nihilistyczny finał. Pewne zaskoczenie to Danzig "Sacrifice" na ścieżce dźwiękowej.
Raczej nieprzyjemne kino, ale nader realistyczne. Sporo brzydoty i beznadziei. Czas trwania: 24 minuty.
Oglądałem po węgiersku, zatem dialogów nie rozumiałem.