Perła japońskiej kinematografii. Genialna fabuła, sprawiająca, że jako widz, przez cały czas biłem się z własnymi myślami. Wspaniała gra aktorów (szczególne wyróżnienie dla Kirin Kiki i Satoshiego Tsumabuki) i muzyka Joe Hisaishiego, która jak zawsze idealnie zgrywa się z obrazem. Po prostu to, co odróżnia japońskie kino od amerykańskiego i to, co uwielbiam.