Odświeżyłem sobie dzisiaj coś co oglądając kiedyś jako dziecko zrobiło na mnie spore wrażenie.
Dzisiaj po latach, kiedy mój gust filmowy się wyrobił i film przestał być dla mnie pustą rozrywką (czyli nie ważna treść aby z fajerwerkami :)
Muszę przyznać iż film dalej mi się podoba, oczywiście już znacznie mniej. Obraz ten jest właśnie taką rozrywką o której pisałem ale o to właśnie w tym chodzi.
Tego typu filmów jest cała masa, gdy to siły natury/przyrody napadają na człowieka.
Ja jako dzieciak młóciłem właśnie takie filmy na przemian z filmami karate. Z nimi jest tak albo się je lubi albo nie.
Fakt faktem, że jest cała masa gniotów gdzie nawet efekty wołają o pomstę do nieba, że o grze aktorskiej już nie wspomnę.
Ale tutaj na szczęście nie mamy takich minusów, cała historia chociaż trochę banalna i przewidująca stoi na dobrym poziomie i jest fajnie zrealizowana (opowiedziana) same efekty jak na lata 80 są rewelacyjne, a co do gry aktorskiej to fajnie czuje się ten amerykański klimat.
Podsumowując film "Aligator" przeżył próbę czasu z niewielkimi uszczerbkami na skórze :)