Powrócił do początku. Pytanie zatem brzmi - wygrał czy się poddał? W pewnej scenie amator stwierdza, że wie o co chodzi w tym "zasra@#$nym życiu". Zatem jeśli to już wie i jeśli jest to w tamtym momencie ważniejsze od wszystkiego innego to następuje paradoks. Z jednej strony nie wytrzymuje wielkości ciężaru jaki na niego spada, a z drugiej powraca do drugiej istotnej w jego życiu sprawy - czyli rodziny.
Myślę, że Amator zrozumiał, że w życiu chodzi o równowagę - o to by mieć rodzinę (o której marzył), ale i móc realizować swoje pasje (których do tej pory nie miał). Tyle, że on chciał tworzyć kino niezależne i zaangażowane. W przedostatniej scenie (z Dyrektorem) widać jak boli go, że nie wszystko można pokazywać takim jakie jest. Wie o co chodzi w życiu ale tak oddał się pasji, że nie potrafi cieszyć się z codzienności. Nawet odejście Ireny zamienia w kadr. Nie udałoby mu się odbudować relacji z żoną i jednocześnie realizować artystycznie, więc na końcu pozostaje tylko smutne spostrzeżenie sąsiada, które boli, bo choć nie jest prawdziwe, to nie jest też zupełnie pozbawione sensu (jako interpretacja).