Uwaga, trochę tropienia teorii spiskowych ;)
Nie chodzi mi nawet o obrzydzanie współczesnego patriotyzmu polskiego ("patriotyzm obecnie jest zły i be"), ale o pokazanie jak wcześniejsza śmierć Hitlera mogłaby zmienić historię.
Oczywiście że by zmieniła, ale do wojny i tak by doszło, Niemcy - naród chcieli wojny, ZSRR chciał wojny, nie mówiąc już o innych krajach, nie tylko naszych sąsiadach. Wojna więc i tak by wybuchła, a Hitler nie był takim genialnym wodzem, że bez niego Niemcy nie dość że nie opanowały Polski, a jeszcze "oddały Wrocław i Szczecin". Paradoksalnie mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej, np. po śmierci Hitlera odpuścili by trochę temat antysemityzmu, nie wypuścili od siebie żydowskich naukowców i być może to oni pierwsi opanowaliby bombę atomową, co byłoby wielokrotnie tragiczniejsze od znanej nam historii.
Nie chodzi mi tu jednak o nieakuratność historyczną, ale o wyolbrzymianie roli Hitlera. To nie Hitler zaczął II Wojnę Światową, ale NIEMCY z Hitlerem na czele. Pokazywanie że bez Hitlera Niemcy byliby potulni i pokojowi jest dla mnie próbą wybielanie Niemców jako całości, omamionych jakoby przez Fuhrera i opanowanych przez bliżej niezidentyfikowanych nazistów.