Zapowiadało się świetnie, wcisnęłam play - niekonwencjonalnie przedstawiona historia dziewczyny z problemami
emocjonalnymi - genialnie. Oglądam dalej - szczypta czarnego humoru, ujmujący ekscentryzm głównej bohaterki -
intrygująco. Lecz w międzyczasie cała magia filmu pryska. Fabuła, ciągnie się w nieskończoność - wlecze się wiekami,
maltretując każda epokę z osobna - nie zaskakuje, jest typowa. Natomiast ten uroczy ekscentryzm Amelii o którym
wspominałam zaczyna przyprawiać o mdłości i niemiłosiernie drażni. Wiem, że większość będzie negatywnie
nastawiona co do mojej opinii, ale jeśli ktoś miałby ochotę wytłumaczyć mi na czym polega fenomen tego filmu-
spróbuje zrozumieć ...
Wydaje mi się, że Amelię lubią przede wszystkim osoby wrażliwe, romantyczne, marzyciele, postrzegający świat trochę inaczej, dostrzegający szczegóły. Może żeby poczuć magię tego filmu trzeba się trochę utożsamiać z główną bohaterką. I zgodzę się z Tobą, że w film może się ciągnąć :) mi też się z początku trochę dłużył, jednak po oglądnięciu go do końca zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Przy oglądaniu po raz drugi po prostu zanurzyłam się w świecie Amelii. Teraz zaliczyłam film do jednych z moich ulubionych i na pewno jeszcze kiedyś go zobaczę. I w tym filmie akurat nie wciągająca fabuła czy zaskakujące zwroty akcji są ważne, ale klimat, muzyka, charakter i zachowanie głównej bohaterki, które Ciebie drażni a dla niektórych jest urocze. I chyba nie ma sensu na siłę próbować zrozumieć na czym polega wyjątkowość (jak dla niektórych) tego filmu. Może spodziewałaś się innego spojrzenia na problem, albo po prostu to nie jest twój gatunek. I też dobrze, bo każdy lubi co innego, co innego mu się podoba i dzięki temu świat jest różnorodny.
Ja się za taką osobę uważam, a film mi się kompletnie nie podobał... Zaczął mnie zwyczajnie irytować.
ravenofnight - napisałaś w 100% to co sam myślę. Nastawiłem się mega pozytywnie do oglądania. Na początku było świetnie. Z minuty na minute czar pryskał. Zaczęło mnie to irytować i przedłużać się.. niestety.
Dziekuje za odpowiedzi :) Miło, że ktoś ma podobne zdanie do mojego :) Jogowita - myślę, że też masz racje. Choć romantyczką i wrażliwcem po części jestem, jednak w całości tworzę hybrydę marzycielki i realistki. Może to główny powód przez który film nie przypadł mi do gustu. Ale kiedyś do niego jeszcze wrócę i sprawdzę jakie wrażenie na mnie wywrze :) Możecie polecić mi dobre filmy, hmm w trochę podobnej koncepcji, lecz ze znacznie szybciej rozwijającą sie fabułą ?
Podobnej koncepcji? raczej ciężko znaleźć. Ale jeśli mam polecić dobry film to "Pachnidło", jeśli jeszcze nie oglądałaś.
"Amelia" i "Pachnidło" to właściwie jedyne filmy, które nie byłem w stanie oglądnąć do końca. Nudne i nieciekawe.
Ja rozumiem, że może się nie podobać, ale jedynka? Toż chociaż trzy oczka należą się za samo wykonanie, świetne zdjęcia i montaż oraz bardzo przyzwoitą oprawę audio... jedynkę to się daje IMO najgorszym gniotom, które nie mają ani jednej zalety.
Do tego filmu trzeba dojrzeć, nie spieszyć się a dać się mu porwać i będzie ok. Kino lekkie, spokojne i wprawia w rozmarzenie...do tego inteligentny humor.
Nie zgadzam się z teorią, jakoby zachwyt nad "Amelią" był wyznacznikiem dojrzałości.
Po raz pierwszy widziałam ten film jako podlotek - wówczas porwał mnie bez reszty i nie miałam doń żadnych zastrzeżeń.
Kiedy zaczynałam studia, wróciłam do "Amelii". Film nadal bardzo mi się podobał, choć już wtedy zaczęłam podawać w wątpliwość różne jego aspekty.
Dziś, po latach, obejrzałam go po raz trzeci. Zupełnie inaczej odbieram charakter i poczynania głównej bohaterki oraz inne postaci. Irytują mnie te dziwne zagrywki Amelii, a także brak prawdziwej komunikacji między nią a obiektem jej westchnień. Nie bardzo kupuję ten wątek miłosny. Ponadto wtrąca się w życie innych ludzi, sądząc, że im pomoże - co czasem daje skutki negatywne (te swaty koleżanki z pracy ze stalkerem) lub w zasadzie nic dobrego nie wnosi (złośliwość wobec sąsiada), poza tym, że ona czuje się lepiej.
Jako dzieło kinematograficzne film ma masę zalet. Jest po prostu śliczny - zdjęcia, montaż i muzyka wprawiają w dobry nastrój. Kreuje wyidealizowaną wizję Francji - takiej, o jakiej marzę, ale o której wiem, że nie istnieje. Przedstawia piękno drobnych, codziennych przyjemności. Podobał mi się również humor oraz ironiczne przedstawienie ludzkich przywar. Z tego filmu pochodzi również kilka świetnych cytatów.
Nie mniej sama fabuła nie ma aż tak wiele do zaoferowania i może nie przypaść do gustu osobom, które oczekują więcej akcji, logiki czy po prostu bardziej realistycznych, złożonych postaci.
Haha, chciałem napisać podobnie :) Myślę, że niektórzy dają takie oceny, bo oczekiwali nie wiadomo jakiego widowiska i się zawiedli. To tak przez rozczarowanie, czy coś. Myślą pewnie: "A! Doj**ię temu filmowi! Ha!".
Taka uroda FW. Ludzie hejtują filmy, walą po bandzie tak jakby skala ocen była zero jedynkowa a więc albo dajesz 1/10 albo 10/10 ;) a że to dziecinada i zwykły wandalizm ...
No ja w zasadzie jedynkę wystawiłem może raz albo dwa na kilkaset ocenionych na filmwebie filmów. Ale żeby dać jedynkę to film dla mnie musi być totalnie bezwartościowy, przykład? Ludzka stonoga. Odrażające, ochydne paskudztwo.
Zaś Amelia za samą oprawę muzyczną zasługuje na conajmniej trzy lub cztery. Bądźmy szczerzy ale soundtrack w tym filmie jest po prostu genialny.
Mam dokładnie takie samo zdanie i też nie pojmuję fenomenu tego filmu. Główna bohaterka strasznie mnie drażniła.
Jestem osobą wrażliwą i nie jest to tylko moja opinia, ale również moich bliskich. Być może chodzi o jakiś szczególny typ wrażliwości?
Mysle, iz glownie chodzi tu o stopien wrazliwosc emocjonalnej. To jest jeden z tych filmow, przy ktorych jest to niezwykle istotne. Im wyzszy - tym lepiej dla odbioru filmu jako calosci.
Psychologia jest mi nieobca i wsrod moich znajomych, ktorzy ogladali ten film - zebral on najwyzsze noty u osob z WWE.
Natomiast dla znajomych ze srednia lub niska - "Amelia" byla filmem slabym, przecietnym lub co najwyzej niezlym.
Ja bym się zastanowił czy się przyznawać do tego. 22 nagrody, 32 nominacje, uznanie krytyków (tylko proszę nie mówić, że to nie ma znaczenia). To świadczy o filmowej ignorancji :"nie pojmuję fenomenu tego filmu". Tu nie chodzi o "wrażliwość", tu chodzi o INTELIGENCJĘ. Nie każdy jest na tyle inteligentny, żeby potrafił obcować ze sztuką. Wrażliwość? osoby w zakładach psychiatrycznych czasem są nadwrażliwe, to nie jest kryterium. Kryterium jest INTELIGENCJA.
No cóż, miałem robione testy w poradni, co prawda jakiś czas temu, ale wynik to 140 punktów. Wg testu, którym mensa dobiera sobie członków jestem ponadprzeciętnie inteligentny, a jednak nie podobał mi się film. Osobiście nie lubię oceniać ludzi, ale ktoś, kto tak nachalnie i agresywnie krzyczy, że nie powinienem się przyznawać do tego, że nie lubię ''Amelii'' bo nie jestem wystarczająco inteligentny, lub dlatego, że krytycy przyznali mu ileśtam nagród, nie ma chyba zbyt wysokiej samooceny.
Proszę zrobić testy jeszcze raz. Wynik może zaskoczyć. Ja odniosłem się do zdania "nie pojmuję fenomenu tego filmu", a nie do "nie lubię". NIE LUBIĘ a NIE POJMUJĘ to chyba jest różnica?
Dziękuję za troskę co do mojej samooceny, jakoś sobie radzę. A Panu radzę czytać ZE ZROZUMIENIEM.
Nie lubię filmu, ponieważ nie pojmuję, co w nim jest tak specjalnego. I proszę nie naskakiwać tak agresywnie. Niech to pani przeczyta ZE ZROZUMIENIEM.
A pani lubi kino Jima Jarmuscha? Trylogię Andersona? Wszystkie te filmy, które ciężko pojąć, a jednak są genialne? Zapewniam panią, że opowieść o ekscentrycznej dziewczynie plasuje się daleko za takimi filmami.
No to ja powinienem mieć problem, bo cenię zarówno Jarmuscha, Andersona, jak i Amelię. A to dopiero początek wyliczanki.
To bardzo fajnie, ale mi cały czas chodzi o ocenianie ludzi na podstawie ich IQ i ocenianie ich IQ na podstawie gustu filmowego
Też jest niewłaściwe, chciałem wykazać błędy w twoim rozumowaniu. Nie można oceniać człowieka, bo nie podobał mu się ''ojciec chrzestny'' a podobali mu się ''szybcy i wściekli''. Takie podejście mają jedynie zadufane i zakompleksione snoby, które myślą, że jeżeli będą lubić film, który krytycy wynieśli na piedestał znajdą się w społeczeństwie na uprzywilejowanym miejscu. A najbardziej boli ich to, że wcale tak się nie dzieje :)
Błędy w moim rozumowaniu?
Przecież jeszcze nic nie napisałem, wiec jakim cudem już znalazłeś u mnie błędy? ;)
Jasne, można nie oceniać człowieka po tym, ze nie lubi Michała Anioła, Jarmuscha, Caravaggia, Tołstoja, Bruno Schulza, Hellera, Capote'a, Hasa,, Kabaretu Starszych Panów, itd. itd...
Bo przecież to zupełnie bez znaczenia, co lubimy, co oglądamy i co czytamy, prawda? ;)
Czytanie i oglądanie jest uzależnione od gustu, nasze czyny względem innych są uzależnione od tego, jakimi jesteśmy ludźmi.
Nasz gust również mówi o tym, jakimi jesteśmy ludźmi.
Ale przecież - byłbym zapomniał - kwestia gustu (dobrego-złego-takiego sobie) jest pewnie całkowicie nieistotna, prawda? ;)