Gdyby zamienić temat zielska i kwasów na szachy albo koszykówkę, byłoby niezłe kino familijne. Sekrety, tajni agenci, podstawiona dziewczyna-agentka, drony z bombami, wybijanie górnych zębów, załatwienie przeciwnika workiem z mięsem na burgery (!). No brakowało mi jedynie dubbingu, a dzieło by się dokonało :D
Generalnie nie był to najgorszy film jaki widziałam w życiu, i choć trudno się do tego przyznać, nawet zleciał dość szybko, bez zerkania na zegarek. Mam jednak wrażenie, że odbiór byłby dużo lepszy gdyby nie wszystko co dotyczyło CIA. Tzn mogłoby być, ale bardziej dopracowane. Scenografia, aktorzy, realia a raczej ich brak, powodowały wrażenie, że oglądam film dla dzieci. Za pewne do jutra zapomnę o tym filmie, dzisiaj już nie pamiętam tytułu... burgery mi tylko utkwią w pamięci.