ani udawanej i słabej grze Ashton`a Kutchera.
Film jest jak "Pratty Man" dla ubogich duchem i ciałem.
Zakończenie przedstawia się dużo lepiej niż pozostała część filmu, ale nie jest aż tak dobre,
żeby zatrzeć wrażenie złego smaku całości.
Czy film o męskiej prostytutce trafia do serca widza? Czy ktoś chce oglądać takie historie? A
może lepiej włączyć sobie bajkową opowieść z Julią Roberts?
Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania.
Jedno wiem na pewno. Film jest kiepski, a reżyser nie potrafił zdecydować się, jaką historie
chce pokazać widzowi. No bo mamy tu najpierw lekką komedię obyczajową, w której główny
bohater "poucza" widza z "off-u" (sic!). Potem przeplata się to z powiewem lekkiej erotyki
oraz romansu, by kierować się w stronę dramatu z moralizatorskim przesłaniem w
zakończeniu
Może więc dobrze, że ten film wywołuje różne emocje. Moje na pewno.
Generalnie oceniam na "3".
Pozdrawiam :-)))