Plus banda kretynów w rolach głównych.
Wszystkie próby straszenia wypadają żalośnie i psują niezły klimat filmu, który móglby dorównać jedynce, gdyby postawiono bardziej na psychologiczny horror niż na kopię egzorcysty. I gdyby włożyli więcej wysiłku, nie w efekty specjalne, a w scenariusz, to może nielogiczności nie mnozylyby się z minuty na minutę.
Cały film podsumowuje scena z księdzem: "Proszę nie bić dziecka."
Amen :) Rzeczywiście, pierwsza część była bardzo subtelna, może nawet aż za bardzo. Tu od pierwszych minut mamy jazdę bez trzymanki - w zasadzie brak stopniowania napięcia. Skoro już w pierwszych minutach mamy krew lecącą z kranu czy latające meble, to co później ma nas przestraszyć? Groźne miny Sonny'ego? Rodzinka rzeczywiście zachowuje się dziwnie. "Ma tu pani dodatkowe pomieszczenie" i nikt z rodziny nawet nie sprawdzi, co tam jest - ot, niech sobie kapie woda na g... , co nas to obchodzi ;) Chociaż film ma swój klimat, to jednak nie rozumiem tej stylistycznej wolty - w pierwszej części mieliśmy dom, w który jakiś sposób wpływał na bohaterów i wzmianki o Indianach. A tu nagle - stereotypowe, "chrześcijańskie" opętanie. Jeśli to miała być próba unifikacji zła, to średnio udana ;)