Przepraszam bardzo,ale o czym było to "wybitne dzieło"? To miał być dramat,to miał być film o jakiś kolonialnych wyrzutach sumienia? Nie no bez jaj - film który mnie najzwyczajniej w świecie wymęczył.Duże rozczarowanie - lubię od czasu do czasu oglądnąć coś "ambitniejszego" ale w tym filmie jak to mawiał klasyk nic się nie dzieje - "nuda nuda i jeszcze raz nuda" - ani tu emocji,ani dramatu,ani jakiejś historii - nie ma nic z tych rzeczy.Mamy natomiast w c...j długich,milczących scen i najazdów kamery - ale wiem to przecież takie "artystyczne".Dotrwałem do końca tego dzieła tylko ze względu na Albę Rohrwacher którą sobie bardzo cenię jako aktorkę.
Zgadzam się. Naprawdę porusza bardzo istotne problemy, ale tak to jest przedstawione, że zadziałało na mnie jak środek nasenny wysokiej skuteczności.