Mógłbym wskazać elementy przyzwoite w tej produkcji ale co z tego jak mogę zliczyć je na palcach jednej ręki? "Ant -Man and The Wasp" kontynuuje wątki z części poprzedniej a twórcy dopisuja na szybko nowe. Protagonista trzyma fason ale jedni antagonisci to jakieś karykatury przestępców z filmów telewizyjnych, ich motywacja jest żadna. Szczerze to mogłoby ich tu w ogóle nie być a sam seans trwalby krócej i zyskał na dynamizmie. Humor jest sztywny jak pościel od magla i przypomina te współczesne polskie kabarety zmiksowane ze swadą Karola Strasburgera. Z postaci wyróżnia się Ghost. Jej osobistą historia, to co przeżyła to mógł być dobry materiał na zloczynce ale ani aktorka nie była na tyle utalentowana ani rola dobrze napisana. Ostatecznie niby mamy dwie ekipy złoczyńców gdzie obie są koszmarnie napisane. Douglas gra na autopilocie, jest mocno już doświadczony przez chorobę i nie wypada tak dobrze jak w części poprzedniej. Ludzie od castingu tez zawalili. To była idealna okazja by żonę Pyma zagrała Catherina Zeta Jones i ciągle o niej przez seans myślałem, w końcu E. Lilly tak bardzo do niej podobna! Michelle dużo to nie zagrała ale też jak swój własny cień.
Nie ma tu w tej historii wydarzeń z "Avengers:IW" zasygnalizowanych. To co się dzieje w NY czy Wakandzie nie rezonuje na mieszkańców San Francisco, nie ma przerażenia, paniki. Stąd nawet scena po napisach wygląda na dokrecona po "Avengers:IW"