Kiedyś wojna polegała albo na zdobywaniu terenu i zaprowadzaniu tam swoich porządków, albo na zdobywaniu łupów i wracaniu do domu. Na czym właściwie polega wojna w Afganistanie? Chyba na wiecznym patrolowaniu i uważaniu żeby w coś nie wdepnąć. To może gra na zmęczenie (ale czy przeciwnik wygląda na zmęczonego?), albo może i na to tylko... żeby wojna po prostu trwała (biznes na dostawach dla armii, to też kawał grosza).
Na sześć miesięcy wojowania, w jednym z najniebezpieczniejszych rejonów Afganistanu, tylko w jednej potyczce uzbrojonym po zęby żołnierzom udało się ustrzelić pięciu przeciwników. Poza tym wydarzeniem jeśli już była jakaś strzelanina, to do przeciwników, którzy atakowali, by zaraz gdzieś zniknąć. A tak, to walka polega na bombardowaniu zwykle wyimaginowanego wroga (i cholera wie kto tak naprawdę zginął od właśnie zrzuconej bomby), siedząc za ekranem konsoli, czy jak w Restrepo na wypatrzeniu kogoś i zadzwonieniu gdzie trzeba. A największym zagrożeniem są miny. Wojna - niewojna.
Odnośnie samego filmu - dokument dobrze zrobiony i dużo pełniej chyba niż Restrepo pokazuje co tam się właściwie dzieje.
I tak na marginesie - to kolejny dobry duński film!
Miałam identyczne wrażenia. Napisałeś wszystko, więc nie będę się madrzyć i napiszę tylko, że każda wojna to obłęd.
Jeden z duńczyków powiedział coś stylu "patrole nudne, dobrze, że mieliśmy te jedną potyczkę, bo z czym wrócilibyśmy do domu". No właśnie, z czym wracacie? Ze świadomością zabicia 5 talibów, podeptania pól, zabicia krów i wysadzania cywilów? Po projekcji miałam wrażenie, że ci żołnierze są raz - nieprofesjonalni, dwa - pojechali tam kompletnie bez idei, "na przygodę".
Co innego bronić ojczyzny czy kontynentu przed wspólnym wrogiem, a co innego jechać na drugi koniec świata w miejsce, z którym nie jest się w żaden sposób uczuciowo, kulturowo związanym. Przecież ci żołnierze sami nie wiedzieli, za co i o co walczą! Było to widać w ich rozmowach z ludnością, dla której niby walczyli, a która prosiła ich, żeby się wynosili...
Politycy wiedzą, po co walczyć w Afganistanie, nie żołnierze, a to nie działa najlepiej na ich morale.
typowa wojna asymetryczna i nie jest o jakaś nowość. typowa partyzantka w II WŚ, Janosiki, Indianie. Wystawianie 2 armii naprzeciw siebie to typowo europejski wymysł. ciężko, żeby słabsze państwo, 3 świata wystawiło wobec największej potęgi militarnej regularną armię. A tu nie walczy nawet państwo, tylko część społęczeństwa - Talibowie, bardziej ugrupowanie polityczne. Zresztą wyspecjalizowani są w tym od dawna, w czym pomagają im warunki geograficzne, ukształtowanie terenu górzyste itp.
Sens wojen jak Irak, Afgan: nie mnie to oceniać w tej wypowiedzi, są argumenty za i przeciw.