No dla mnie bomba. Atomowa. Wybuchająca na... blond. :)
Szpieowska pulpa! Czyli przede wszystkim rozrywka, podszyta dobrą akcją i fajną intrygą. Mój typ. Trochę mi się kojarzył z Sin City, trochę z Johnem Wickiem. Ale w przypadku tego drugiego - tu nie było mordowania tysiąca atakujących jedną serią z karabinu. :D Komuś się przy realizacji chciało liczyć pociski!
Wizualnie dopieszczony - widowiskowy, dynamiczny, z klimatem. No i ten stary Berlin! Jej, uwielbiam Berlin, tak teraz jak i z tamtego okresu (ale nie jestem aż tak stara, żeby go osobiście wtedy zaliczyć i pamiętać :D). Berlińskie imprezy wyglądają tak i dziś, pyszka. No i ten soundtrack :3 same wisienki na kolejnych torcikach. Trafia na listę MyBest.
Co mi się też bardzo podobało? To, że mordobicia trwały długo, bohaterowie opadali z sił, a obrażenia zostawały im też w następnych scenach, nie znikając magicznie.
Plus wielgachny jeszcze za poprowadzenie naprawdę skomplikowanej intrygi w sposób wciągający, ale nie gubiący. Zwroty akcji na najwyższym poziomie. Z nadmiaru wrażeń, po seansie aż zemdlałam. :d
A dla obłędnej Charlize, to ja bym kopnęła w dupę wszystkich facetów. :D A potem poszła z nią do McAvoy'a na drina.
Jak Hutchence z INXS śpiewał o Suicide Blonde, to chodziło mu o Charlize w Atomic Blonde, tylko jeszcze o tym nie wiedział. ;D