Dosyć dziwny film. Bardzo monotonny, powolny i nudny. Jak na razie chyba najnudniejszy zombie-movie jaki widziałem. Tragicznie nie było, dało się to oglądać. Ale film ma specyficzny montaż, przejścia ze sceny na scenę (urwane wątki), dziwną muzykę i dziwne zdjęcia (czasami tak ciemno, że nic do cholery nie widać!). Scenariusz nawet niezły, ale to amatorskie wykonanie rzucało się w oczy. I naprawdę widziałem masę amatorskich produkcji, które były lepiej wykonane technicznie. I w ogóle dziwię się co tutaj robił David Carradine, który wystąpił w roli jakiegoś obłąkanego bezdomnego. To była jego ostatnia rola filmowa zaraz przed popełnieniem samobójstwa i to jeszcze w tak tragicznym filmie... Ta rola po prostu pokazuje w jakim stanie upadku był już ten aktor pod koniec swojej kariery. Po prostu to jest tragiczne.
Wracając do filmu. Fabuła podobna do wielu innych filmów o zombie. Znajduje się grupka osób, która szuka schronienia od zombie. Część z nich wybiera się i osiedla się w opuszczonej farmie gdzieś w lesie. Jest trochę survivalu i klimatu klaustrofobicznego. Zombie wraz z przebiegiem czasu stają się coraz mądrzejsze i agresywniejsze. Można właściwie ich zachowanie porównać do zombie z "28 dni póniej" albo "Pontypool".
Całość oceniam na 2/10. Jak mówiłem - tragicznie nie jest, bo widziałem już gorsze filmy o zombie i w ogóle inne gatunkowo, ale 2/10 to jest maksimum jakie można dać tej produkcji. Za 5000 dolarów, czyli wysokość budżetu jaki wydano na ten film, można zdecydowanie nagrać coś sto razy lepszego. I w ogóle przy udziale Davida Carradine'a ten film powinien być znany na maxa, a on sam powinien dostać jakąś rolę bad assa czy twardziela, a nie jakiegoś obrzydliwego bezdomnego. Aha, film niby dzieje się jesienią i ma tytuł "Autumn" czyli "Jesień", ale jednak większość czasu akcja dzieje się podczas zimowej pogody gdzie jest śnieg a bohaterowie filmu mówią o niskich temperaturach. No kolejne zjebaństwo...