Ręce opadają:/
No i "Azyl" jest:)
W podtytule jest... dalsza część tytułu książki.
Która stanowi bazę tego obrazu, więc to raczej tytuł książki jest dobry, a amerykański tytuł filmu jest... pomysłem amerykańskich twórców.
A "Opowieść żony właściciela Zoo" dla mnie brzmi... cokolwiek kretyńsko:/
I tym bardziej w tym kontekście zdecydowanie nie na miejscu:/
Żeby nie określić tego inaczej.
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=121696
Chyba nie doczytałeś linku, który wrzuciłeś.
Książka nie jest polska i jej oryginalny tytuł to "the Zookeper's wife: a war story". Zatem tytuł filmu jest pomysłem autorki, bądź jej wydawcy, zaś polski tytuł filmu zaczerpnięty został z pomysłu tłumaczki, albo polskiego wydawcy.
Też byłem zdziwiony takim mało dosłownie przetłumaczonym tytułem filmu. Ale tak naprawdę to jankesi zje bali bo książka ich własnej rodaczki właśnie ma taki długi tytuł... :P
ja nie widzę takiego tytułu https://www.amazon.com/Zookeepers-Wife-War-Story/dp/039333306X i nawet nie można znaleźć tej książki po tym długim tytule, ludzi już naprawdę boli z korzystania wyszukiwarek tylko wymyślić głupotę i brnąć w nią. Nawet alternatywa duck duck, prowadzi pierwszy link do tej rozmowy a dalej nie ma podobnej frazy.
W takim razie szykuje się rywal w twórczości dystrybutów tj szklana pułapka, czy mój numer jeden JUTRO BĘDZIE FUTRO :D Co do tego drugiego to zauważylem że ktoś po pijaku nakręcił Hot tub time machine 2 czyli w Polsce by to nazwali: "pojutrze (będzie) po futrze" hahaha
Skopał to wydawca książki, bo on dał taki durny tytuł, tu pewnie musieli się dopasować z tytułem filmu i tyle. Widać genialne tłumaczenia nie tylko w kinematografii.
Jesteś pewien tego tytułu? Większość linków w Google'u podaje oryginalny tytuł książki jako "Zookeeper's wife: a war story". Wyszukiwanie tytułu podanego przez Ciebie pokazało trzy trafienia - dwa do stron muzeum Polin i jeden do tego tematu.
Racja. Polscy dystrybutorzy czasem nie mają wyczucia... bo niby tytuł jest jak w oryginale ma książka, ale nawet sami twórcy filmu zatytułowali go "The Zookeeper's Wife". I fakt "Żona właściciela Zoo" też nie brzmi idealnie, ale jak pisze Krusty sam "Azyl" by wystarczył.
W marketingu filmowym tytuł nie powinien być raczej zbyt długi. W tym przypadku podtytuł.
Dobrze, że z takiego Władcy Pierścieni nie zrobili - ,,Władca Pierścieni: Historia Hobbita, który wyrusza do Mordoru zniszczyć Jedyny Pierścień".
Przegieli z tą długością tytułu w Polsce, jak również Polacy zje bali bo nie u nas kręcili ten film bo nie mamy ulg, no ale oscarową listę Schindlera jakoś nakręcili u nas...
Może jeszcze zmienią tytuł , pamiętajmy jak było z 2 i 3 częśćia Hobbita
W sumie tytuł mógłby być jeszcze dłuższy: Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych przez rodzinę Żabińskich w warszawskim zoo w czasie drugiej wojny światowej :)
Boże jak mnie w.....a ta mania Polaków do zmieniania nazw i imion! Kiedyś nawet zmieniano imiona w książkach, pamiętam, że w Mary Poppins, Mary była Agnieszką, chłopczyk Piotruś, reszty nie pamiętam. Koszmar. Brrrrrr
Kiedyś. Kiedyś tak właśnie było. Kiedyś zmieniano nawet imiona i nazwiska autentycznych osób. Na przykład Jerzy Waszyngton to był prezydent Stanów Zjednoczonych. Nie ma w tym nic złego. Jest to lepsze niż współczesne ni to ni sio, kiedy pozostawia się oryginalną pisownię, a stosuje zmyśloną wymowę. Jednak stary, dobry moim zdaniem, sposób w dzisiejszych czasach by się nie przyjął. Zbyt blisko jesteśmy ze światem, zbyt dużo mamy kontaktu z oryginałami...
Najsłynniejszym chyba przykładem na to co mówisz jest Kubuś Puchatek. Powstał wg tych starych zasad i tak mocno się zakorzenił, że szaleństwem byłoby to teraz zmieniać, choć były takie próby.
Tak po prostu jest i nie ma się co zżymać i nazywać tego koszmarem.
Kiedyś pewnie znów wszystko się zmieni.
Koniec końców z tego koszmarnego tasiemca pozostał tylko "Azyl", który przecież wcale a wcale nie kojarzy się z "Azylem" z 2002 roku z Jodie Foster :D
Dyletanctwo i bezczelność polskich dystrybutorów nie zna granic... A oczy i uszy widzów krwawią po raz kolejny...
Cześć, ciekaw jestem, skąd takie mocne słowa "żenujący" co do polskiego tytułu filmu? Moim zdaniem to jedno słowo bardzo pasuje do zoo Żabińskich, jednocześnie trudno to nazwać spoilerem skoro tyle wiadomo nawet z trailerów. Amerykański tytuł bardzo dosłowny - "Żona dyrektora Zoo" czy coś podobnego brzmiałoby chyba dość topornie. Sam nie jestem zwolennikiem różnorakich wynalazków przy tłumaczeniu filmów na polski ale tu akurat tytuł wydaje się lepszy niż oryginalny, w każdym razie nie rozumiem skąd wywołuje takie zgorszenie na filmwebie, toteż pytam. Film z Jodie Foster kojarzę, ale że było to dawno temu i zupełnie o czym innym to nie widzę w tym problemu. Pozdrawiam :)
Temat powstał, gdy na filmwebie oraz youtube był podany dużo dłuższy tytuł. Czasem warto poczytać wyżej znajdujące się posty.
Kilka czytałem, jednak można tę dyskusję opacznie zrozumieć ;-) Edycja posta byłaby lepszym wyjściem, ale w porządku, tutto claro :)
W kraju nad Wisłą wszyscy znają się na skokach narciarskich, pogodzie i tłumaczeniu tytułów. Czytając n-ty wątek na ten temat można odnieść wrażenie, że co drugi Polak to filolog angielski, i że przetłumaczyłby tytuł lepiej niż dystrybutorzy.
Zieeeew...
Temat jest nieaktualny i dotyczył wcześniejszego tytułu: "Azyl: Opowieść o żydach ukrywanych w warszawskim zoo."
Czasem naprawdę warto czytać posty...
"Azyl, przystań, arka - tak o warszawskim zoo mówili ci, którzy dzięki pomocy państwa Żabińskich przetrwali tam II wojnę światową".
http://www.polin.pl/pl/aktualnosci/2015/05/05/dom-pod-zwariowana-gwiazda
Tak jak wspominałam - temat jest nieaktualny i dotyczył bardziej długości/ilości użytych słów niż samego tytułu. Osobiście czytałam wcześniej sporo o Żabińskich, tak samo przeczytałam książkę Diane Ackerman, więc wiem doskonale jak nazywano willę Żabińskich.
z pewnością ktoś mądrzejszy od ciebie, bo ty siedzisz na filmwebie i wypisujesz jakieś ochłapy, a ktoś przetłumaczył tytuł i zgarnął grubą kasę za to, że podpisał to tłumaczenie swoim nazwiskiem. mniej kompleksów, więcej pracy.
A ten komentarz pojawił się chyba z powodu Twoich kompleksów...
Poza tym "gruba kasa" mnie nie przekonuje. Wolę jednak pisać sztuki teatralne i poezję, mam z tego więcej satysfakcji.
nie. jestem tłumaczem. i wiem, ile to kosztuje, żeby dojść do takiego miejsca. jest to okupione przekładem setek wierszy, książek itd. tacy ludzie, którzy tłumaczą tytuły nie mają sieczki w głowie, ale ciężko całe życie pracują. a potem się pojawia tysiąc wątków na jakimś portaliku, gdzie co druga osoba błyszczy swoją znajomością jednego języka. komiczne.
To nie jest jednak powód by obrażać innych użytkowników serwisu: "z pewnością ktoś mądrzejszy od ciebie, bo ty siedzisz na filmwebie i wypisujesz jakieś ochłapy" - siedzę na filmwebie, bo mogę sobie na to pozwolić i kocham filmy tak samo jak teatr.
"nie mają sieczki w głowie, ale ciężko całe życie pracują" - od 10 lat ciężko pracuję i to, gdzie teraz jestem świadczy o moim wysiłku oraz umiejętnościach. A to co piszesz nie jest niczym innym tylko wywyższaniem się.
Tak się składa, że znam trzy języki, więc nie wiem, gdzie odnalazłeś tu komizm. Z resztą nie wiem czy czytałeś posty powyżej, ale najwidoczniej nie, bo pierwotny tytuł, o którym mowa w temacie brzmiał "Azyl: Opowieść o żydach ukrywanych w warszawskim zoo."
Temat juz nieaktualny a powstal w wyniku twojej glupoty. Zanim sie nia popiszesz to poczytaj troche o oryginale a potem pisz czy to zenujace
Tak się składa, że czytałam w oryginale książkę Diane Ackerman, której tytuł brzmiał The Zookeeper's Wife: A War Story.
Po raz kolejny zaś mówię, że temat został założony, gdy tytuł filmu był długi: "Azyl: Opowieść o żydach ukrywanych w warszawskim zoo."
Poza tym nie tylko ja założyłam tego typu temat pod filmem. W chwili podania tytułu na filmwebie wiele osób było oburzonych. Na szczęście tytuł został zmieniony.
Gdy zakładałam ten temat jakoś nie leciały wyzwiska pod moim adresem i wszyscy byli zgodni. Po prawie pół roku nagle obudzili się ludzie, których nie było tu w listopadzie (więc nie są w temacie) i teraz dopiero mają do mnie pretensje, a nawet nie chce im się przeczytać postów, żeby się dowiedzieć dlaczego ów temat powstał.
W takim razie najmocniej przepraszam za to, czym mogłem Cię urazić. Na przyszłość polecam wątki typu: "tłumaczenie tytułu", "tytuł filmu" i setki innych tego samego typu, sobie darować. Jesteś wartościową dziewczyną, dzięki takim wypowiedziom sprawiasz wrażenie odwrotne.
Serdecznie pozdrawiam.
Pierwszy raz polski tytuł jest lepszy od oryginału, choć pierwotnie miał nosić tytuł taki jak książka "Azyl. Opowieśc o Żydach Ukrywanych w Warszawskim ZOO", więc nie sądzę, że stała za tym głębsza myśl, po prostu był za długi, a chciano nawiązać do dosyć dobrze znanej w naszym kraju powieści.
Nie zawiodłem się.
Od pewnego czasu można na filmwebie pod każdym zagranicznym filmem poczytać o nie trafności tłumaczenia tytułu.
Ile czasu upłynie, że jasnym się stanie, że tytuły nie są TŁUMACZONE?