W głębokiej komunie, przy pustych sklepach, na szarych burych ulicach i w kinach gdzie wyświetlano co dwudziesty film z USA a w październiku tylko i wyłącznie filmy radzieckie pojawia się bajka tak czarowna i kolorowa, że człowiek wychodzi z kina szczęśliwy. Mama zabrała mnie na to kilka razy i to tylko nie dlatego kilkanaście bo często nie można było dostać biletów. Na szczęście takie filmy miały jeszcze drugie życie w wakacje, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i wtedy udało się zobaczyć to cudo jeszcze raz. Nie wierzę, że ktoś kto urodził się w tym wieku jest sobie w stanie wyobrazić jakie taki obraz mógł robić wrażenie. Dlatego nawet nie próbujcie. To było inne życie i poza kinem żadnego sposobu na zobaczenie tego obrazu, więc wypchajcie się ze swoimi trójkami i innym marudzeniem na efekty specjalne bo to wręcz śmieszne. I tak wiem, to kicha że nie było pościgów samochodowych i żaden megarobot nie rzucał tankowcem. Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać z niektórych recenzji ale może to raczej nie powinno się pisać recenzji po ponad ćwierć wieku od powstania dzieła bez odpowiedniego dystansu i refleksji.