Filmik ma tyle samo wspólnego z Carpenterowskim "The Thing" co z serią gier "Resident Evil" - a taka mieszanka jak najbardziej mi odpowiada. Od strony wizualnej, anime to przypomina przerywniki filmowe z gier Capcom z końca ubiegłego wieku. Czyli nie jest źle, ale teraz wygląda to przestarzale. Fabularnie filmik jest OK (choć mało tu nawiązań do gier), ale wybija się dopiero w świetnym zakończeniu.