Budową przypomina „Monachium” Spielberga (czyli zamach za zamachem, utrzymanie równego tempa), klimatem nagrodzone Oscarem „Życie na podsłuchu”. Złe to nie jest, ale aspekty psychologiczne bohaterów pozostawiają wiele do życzenia. Także ekspresowe zmieniane lokalizacji akcji raziło w oczy, podobnie jak szereg innych drobniejszych elementów (kobiety biegają z broniami, pyskówki w sądzie i inne takie duperele).
Poza tym to nuży mnie już ta tematyka - osaczeni biedni buntownicy, władza sprawowana żelazną dłonią, sądy, które nie dają dojść do głosu... Ale z braku laku sięgnąć można...