English lvl 696969696969. Vivat tłumacze, chociaż po przetłumaczeniu "anything else" na "zatkało kakao" w Thor: Mroczny świat, nic mnie już nie zdziwi
Dosłownie pierwszy temat na forum tego filmu dotyczy dokładnie tego zagadnienia... I masz tam odpowiedź. Tytuły filmów nie muszą być tłumaczeniami - przecież to logiczne, patrząc na chociażby ten tytuł. Nikt normalny ze znajomością angielskiego na poziomie szkoły podstawowej nie przetłumaczyłby słów Don't knock twice jako Baba Jaga. Wniosek? To nie jest tłumaczenie. Proste. Nie rozumiem, jak można nie wpaść na to, że to nie jest tłumaczenie, tylko nadanie tytułu, który dystrybutor uznał za bardziej pasujący do naszego rynku (każdy wie, kto to Baba Jaga). Nie mówię, że ten tytuł mi się podoba, mógł być lepszy, dla mnie jest zbyt lekki i dziecinny, zamiast budzący niepokój, ale w żadnym wypadku nie była to próba tłumaczenia.
Wiem, ale lubię zakładać swój temat nawet jeżeli identyczny tematycznie już istnieje. Fakt, polacy nie tłumaczą tylko tworzą nowe tytuły, co jest absolutnie debilne. Powinni zachować oryginalny tytuł.
Film jest dosłownie o Babie Jadze, więc czemu go tak nie nazwać, zwłaszcza jeśli jest to przy okazji tytuł, który cokolwiek widzowi powie? Plus, serio "Nie pukaj dwa razy" brzmi lepiej? W tym wypadku wg mnie odejście od dosłownego tłumaczenia było dobrym pomysłem.
Serio brzmi lepiej, "Baba Jaga" jako horror już sam tytuł odstrasza. Ponadto, po zwiastunie widać kompletny chaos, będzie masa rzeczy które zepsują film. Już pomysł spisuje ten film na straty tak naprawdę.
- Nie pukaj, bo ona Cię nawiedzie i zabije ... no plis! Ja bym lepszy temat opracował!!
Nie pukaj dwa razy byłoby o tyle lepszym tytułem, że:
- Bardziej przypomina film grozy, a Baba Jaga to kojarzy się właściwie wyłącznie z bajką lub baśnią
- Po zwiastunie wszystko wskazuje na to że cały "koszmar" rozpoczyna się po zapukaniu 2 razy
Więc "Nie pukaj dwa razy" o wiele lepiej wypada jako tytuł, a poza tym ta "Baba Jaga" na pierwszy rzut oka to aktorka z Aplik@cji, więc będzie mieszanka grozy z komedią. Tak właśnie będzie i film o "Baba Jadze" to raczej rażący tytuł i z pewnością odstraszy wielu widzów
No to impas w kwestii tytułu ;) A Aplik@cji nie widziałam, ale komedii w tym wypadku nie ma :P Ani czarnej zamierzonej, ani wynikającej z jakiejś kiczowatości realizacji. Jest ok, ani niczym nie zaskakuje (ale po prawdzie, który horror jest w stanie czymś zaskoczyć), ani nie razi. Takie 6/10.
Co do fabuły, to jednak wolę Baba Jagę zakorzenioną w jakiś sposób w jakimś folklorze, niż upiory z komputera, co jest ostatnio dość mocnym i najczęściej słabo wyegzekwowanym trendem :P Miłego wieczoru ;)
Aplik@cja jako horror 1/10, jako komedia 8/10. Dałem 6/10 za misia. Zgadzam się, nie ma horroru który potrafi już czymś zaskoczyć i każdy pomysł to kopia kopii. Film oczywiście obejrzę, ale nie będę wydawał na kino :) już czuje że źle zrobię idąc na Rings, ale zaryzykuję.
Co do tytułu, to raczej to będą zdania podzielone. Myślę, że logicznie nie da się udowodnić dlaczego powstał taki tytuł a nie ten który powinien powstać przez tłumaczenie.
Ja ogólnie nie lubię oglądać horrorów w kinie - oglądając na komputerze jestem sama, mam ciszę, dźwięk prosto do ucha, natomiast w kinie zawsze ktoś coś żre, część ludzi gada, zawsze znajdzie się grupa, która nawet nie próbuje się wczuć w film i od początku sobie robi jaja albo ktoś wstaje do kibla... Nie, nie, kino nie jest dobrym miejscem na horrory. Ale wracając jeszcze do tytułu - jak dla mnie nazwanie filmu tak samo jak prezentowany w nim stwór, to jednak nie jest brak logiki chyba ;) Chociażby z ostatnich lat Babadook - nazwa własna. The Witch, to samo. Wcześniej Boogeyman - nazwa własna i tak wymieniać można dziesiątki filmów grozy :D
Młodzież taka jest, ona ma w doopie kino, ale mimo wszystko ścieżka dźwiękowa, napięcie i klimat są niesamowite w kinie. Na komputerze nawet 50% tego nie odczujesz
Też prawda, niestety wielu nie może sobie na takie coś pozwolić więc wybiera kino. Akurat ja się w tym gronie mieszczę. Też chciałbym sobie w tv coś odpalić na dosyć dużym ekranie, ale też z 2 strony to nie będzie to samo co ekran kinowy.
Ja akurat oglądam na dużym TV, bo tak lubię, ale kuzyn np. ma rozciągane na całą ścianę płótno jakieś i specjalny projektor. I uwierz, że ma lepiej niż w kinie, do którego ja za bardzo nie lubię chodzić ;)
W domu mogę się położyć, chodzić nago czy cokolwiek innego. I nikt mi nie przeszkadza mlaskaniem, chodzeniem, chrupaniem czy śmichami chichami ;)
Inna kwestia to pozwolenie sobie na to. I to rozumiem, w Polsce jest inne życie niż tam gdzie żyję..
Pozdrawiam.
No niestety, szelesty i inne rzeczy to plaga w kinach. Osobiście uwielbiam chodzić w to miejsce jeżeli zdarzy się premiera czegoś na co długo czekałem. Staram się to robić w takich godzinach, gdzie "młodzieży" jest najmniej bo wtedy bez zakłóceń film da się obejrzeć (w konwencji horroru ma to fundamentalne zdarzenie). Jeżeli odpowiednio dopasuje się tematykę, godzinę projekcji to można natrafić na salę pustą. Mi się jednak to rzadko udaje.
Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że żyjesz w dużym mieście. Mieście, w którym projekcje są od rana. A co ma zrobić ktoś, z pozostałych 90% ludności? Z miast, gdzie najwyżej grany jest jeden czy dwa seanse na dzień (znam miejsca w Polsce, gdzie jest jeden-dwa seanse w tygodniu)?
Dlatego kino jest w Polsce w takiej kondycji w jakiej jest. Zaczynając od cen biletów (ja na bilet pracuję 15 minut, w Polsce trzeba ponad godzinę), po przez dostępność (ile to filmów ma premierę w Polsce nawet pół roku po światowej), a kończąc nawet na zwykłej kulturze oglądania. Temat rzeka i chyba nie ma sensu się nad tym rozwodzić ;)
Średnie miasto, to w którym mieszkam. Faktycznie, pod tym kątem jest nieciekawie (mowa o małych miasteczkach). Jak najbardziej Polskie kina, a raczej premiery, są opóźnione i rozbieżności w datach premiery świata i polski wielokrotnie budzą poczucie humoru. Zgadzam się, że nie ma sensu się nad tym rozpisywać.
zaproponuje na swoim przykladzie. nie lubie kina z powodów, które wymieniliscie wczesniej. nie w nawiazaniu do filmu, ale chetnego odbiorcy polecam zakup projektora (+ew. głosnikow). w cenie telewizora, a zyskujemy bardziej kinową jakość. dla fanow duzego ekranu zamiast oferty tvp - bomba. oczywiscie niezbedny jest dostep do internetu, ale o to juz naprawde dobrze w rooooznych miejscach. takze, czy Warszawa, czy Londyn, czy Zielonki Małe - jest to do uzyskania dla wiekszosci :) ja mieszkam w Warszawie ale jestem studentką, wiec dbam o finanse i sobie chwale. wszystkim polecam. milego ogladania! pozdrawiam!
Miasta z wyświetlaniem filmów dwa, trzy razy w tygodniu to luksus. U nas jak coś raz na rok się pojawi...
Ma też w doopie tabliczki z gliny, maszyny do pisania i gęsie pióra ;)
Szczerze? Wolę swój pokój z lapem niż kino, tłum i ludzi na około. Jakbym w kinie coś odczuwał to bym chodził :3
Pogodzę Ciebie i Hydeist stwierdzeniem, że najlepiej brzmiałby tytuł "Nie pukaj Baby Jagi dwa razy" ;)
Nie Polacy tylko na całym świecie jest dokładnie tak samo. Czy to w Hiszpanii czy we Włoszech, adekwatny dystrybutor dostosowuje tytuł filmu do swojego rynku.
I wychodzą jakieś Baby Jagi, Azyle i inne gówna które mają być tytułami. Tytuł powinien zostać oryginalny i ulec wyłącznie tłumaczeniu. W przeciwnym razie powstają takie gównoburze i tylko nerwy się na to strzępi. Dla wszystkich byłoby na pewno lepiej gdyby dystrybutorzy zaczęli tłumaczyć a nie tworzyć nowe tytuły. Widziałeś "tłumaczenie" czy też "nową wersję" filmu: "The Zookeeper's Wife". Ono aż razi w oczy! Niestety, ale taka prawda!
PS: Przepraszam, że odpisuję po 12 dniach, ale z natłoku powiadomień nie zobaczyłem, że ktoś odpisałem mi jeszcze w tym wątku.
Nie masz pojęcia o tłumaczeniu jakimkolwiek. Pewne frazy czy formy gramatyczne są absolutnie nie do dosłownego przetłumaczenia na język ojczysty adekwatnego kraju.
Fajnie, że Ty masz jakiekolwiek pojęcie. Pewne frazy ok, ale ten tytuł był do przetłumaczenia i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla nich.
Nie jest tak do końca. Tzn. Prawdą jest, że tworzy się własne tytuły, tylko akurat Baba Jaga jest konkretną postacią, a nie jakąś czarownicą. Jeśli już, to bardziej pasowałby tytuł bardziej ogólny Wiedźma, Czarownica itp. Ponieważ na tej zasadzie można by amerykański czy chiński film, w którym występuje jakiś potwór przypominający smoka nazwać Smok wawelski, a na przykład Interstellar mógłby zostać zinterpretowany jako Pan Twardowski, bo czemu nie...
Obejrzałem film :) Rzeczywiście jest o Babie Jadze, nawet jest to powiedziane w filmie, miałaś rację. Następnym razem obejrzę zanim skomentuję ;) Pozdrowienia!
To po co tłumaczyć tytuły po polsku w większości są beznadziejne to delikatnie powiedziane , w innych krajach tego nie robią a w Polsce bawią się w przekręcanie tytułów choć słownik polski i tak ma wiele zagranicznych już słów używanych na co dzień
a co do filmu to jest żałosny
Ale to nieprawda, że w innych krajach tego nie robią. Na IMDB można zobaczyć tytuły danego filmu w różnych krajach i potem przetłumaczyć sobie w translatorze. Francuski tytuł tego filmu nawet nie trzeba tłumaczyć, bo jest "Baba Yaga".
No to może inaczej ile w ilu filmach w Polsce zmienili tytuł filmu w przeciągu hymm 10 lat a w ilu francuskich? mi nie chodzi o ten film ale ogólnie po co zmieniać cos co w oryginale brzmi o wiele lepiej , rozumiem produkcje azjatycki bo maja tam swoje fikuśne znaczki ale angielskie, hiszpańskie itd. nie ma potrzeby
Zgadzam się z Tobą. Jak pierwszy raz widziałam zwiastun i uslyszałam "Baba Jaga" to mi sie śmiać chciało. Zaciekawił mnie plakat. Zdecydowanie bardziej do tego filmu by mi pasował oryginalny tytuł. Taki tajemniczy a nie dziecinna Baba Jaga.
Mnie nie przeszkadzał tytuł, na film i tak poszłam. Wręcz przeciwnie - tytuł mnie zachęcił, bo jednak Baba Jaga kojarzy się jednoznacznie z koszmarem z dzieciństwa :)
Ktoś w komentarzach do tego filmu gdzieś tu pisał, że Amerykanin od razu skojarzy tytuł z legendą o czarownicy. A mi ten oryginalny tytuł kojarzy się z listonoszem, bo listonosz zawsze puka/dzwoni dwa razy.