Bajka o baletnicy, która ćwiczy choreografię do "Dziadka do Orzechów" Czajowskiego, a w tle słychać muzykę owszem Czajkowskiego, ale z "Jeziora Łabędzi". Pomijając sceny, w których postacie tańczą klasyczny balet, a słyszymy współczesne kawałki Wiolety czy innej disneyowskiej gwazdki. Krótko mówiąc nikt nie zadbał o detale, a szkoda. Postać matki-psychopatki, mszczącej się na głównej bohaterce zdecydowanie przerysowany.
Z pozytywów: jasne przesłanie, marzenia plus ciężka praca dają efekty.
Chyba malo zycia przezyles czy las, bo nie wiem czy nie jestes zboczencem podajacym sie za dziewczyne. Uwazam, zepostac matki wcale nie byla przerysowana. Typowa zeschizowana mamuska uwazajaca swojego dzieciaka za 8 cud swiata i gotowa zrobic wszystko zeby tylko coreczka odniosla sukces. Niejedna taka mamuska chodzi po ziemi, gotowa zniszczyc kazdego dla swojego potomka.
Nie no, scena jak ganiała Felicję z kijem (młotem?) była tak przesadzona, źe pewnie bym się uśmiała, gdyby moja córka akurat nie szlochała na całą salę. Ale to pewnie zamierzone było...
akurat tylko w jednej scenie leci muzyka z Jeziora (jak Felicja widzi tą sławną tancerkę w teatrze), w pozostałych to Walc Kwiatów z Dziadka z II aktu... chyba w filmie jeszcze było Pas de trois fletów z II aktu Dziadka również, ale nie jestem pewna
fakt scena z młotem troche przerysowana
ale bardziej mnie raziło nierealność tańca w tym filmie, z perspektywy osoby tańczącej... jak chociażby wspomniane niby arcy trudne grand jete, które grand jete nie jest (to było grand pas de chat ze względu na ruch przedniej nogi), w dodatku robiony z jakiegoś kung fu półobrotu łamiącego prawa fizyki
ale widziałam wiele bajek o balecie i plus za to ze naprawde taniec był ładnie zanimowany (poza absurdalnymi rzeczami typu ten skok czy tanczenie na palcach bez point)