Jak to u Gilliama - totalna abstrakcja, świetne szalone pomysły, wciągająca fabuła - a to wszystko w bardzo plastycznym, lekko baśniowym klimacie. Film chwilami kojarzy mi się z "Baronem Munchausenem", bo też jest taka długa podróż po różnych światach. Jak ktoś szuka zabawnego familijnego filmu na niedzielny poranek to "Bandyci czasu" będą idealnym wyborem.
mam pytanie o stary film s-f (chyba lata 80-te) o facecie podrozujacym miedzy wymiarami czy planetami czy cos w tym stylu. niestety jedyne co pamietam to ze obiecal komus swoj zegarek w zamian za pomoc i chyba w ostatniej scenie glowny bohater wraca do swojej rzeczywistosci nie dajac jednak tego zegarka. a ten komu obiecal krzyczy (oczywiscie po angielsku) "moj zegareeek!" to taka komedia s-f chyba byla. klimat wydaje mi sie byc podobny do Bandytow Czasu i np. Buck'a Rogers'a ale to raczej nie Rogers. prosze o pomoc. z gory dzieki za jakis trop :)