Przede wszystkim na plus role Marcha i Shearer, w duecie wypadali naprawdę dobrze. Oprawa też jest piękna. Sama historia nieco nieprawdopodobna, za szybko trochę March się w niej zakochał ;) (kto oglądał wie o co chodzi). Braki scenariusza momentami rażące, Laughton okropnie przerysowany i beznadziejnie ucharakteryzowany. Irytujące jest też to, że Laughton (ur. 1899) gra ojca Shearer (ur. 1902) i wygląda dużo starzej niż starszy przecież od niego March (ur. 1897). No ale cóż, tusza Laughtona zrobiła swoje...