wystawię notę większą niż 2. A tu proszę. Miłośnicy kina kopanego na pewno nie będą zawiedzeni. Scenariusz prościutki, emocji prawie zero, muzyka żadna ale to dla scen walk powstaje takie kino, już od czasów młodego Van Damme'a. Dlatego z czystym sumieniem i ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu wystawiam notę 4. Sceny mają odpowiednią dynamikę i poziom testosteronu. Do tego realizacyjnie stoją na dość wysokim poziomie. Porównałbym je do tegorocznego 'Man of Tai Chi' ze wskazaniem oczywiście na produkcję Reevesa. W całokształcie film plasuje się na poziomie 'Ong Bak' (czyli marny scenariusz, aktorstwo i reszta a oczy wieszamy na mordobiciu i pracy kamery hehe).