czy Jim Carrey zdołał (w pewnym sensie) uratować ten "kolorowy" film?
Ja bym powiedział, że Ci się wydaje... Carrey dołożył tylko swego wkładu (całkiem sporego wkładu) w marność tego filmu, jego pajacowanie i durne miny -były irytujące, i zbytnio właśnie 'kolorowe'. Osobiście uważam, że to najbardziej męcząca postać w tym filmie (przebił u mnie nawet Robina i tą panią doktor, a to już jest 'wyczyn')...
Może Carrey lepiej by pasował do jakiegoś "Batmana" z lat 70...? Czy innego "Psiego detektywa"...
moim zdaniem milo sie jima oglada
nie pasuje jak szlag, wogole kulawy ten batman
ale juz ogladac to cos to lepiej z carreyem niz bez