Porzucone w morzu odpadki toksyczne wybudzają prehistoryczne stworzenie, które oprócz ogromnych rozmiarów ma jeszcze zdolność rażenia radioaktywnymi promieniami.
Potwór sieje zniszczenie na wybrzeżu, naukowcy muszą stawić czoła jego ogromnym rozmiarom i mocom które skrywa. Odkrywają jednak że użycie konwencjonalnej broni przeciwko monstrum może okazać się zgubne dla całej Anglii.
Eugène Lourié ma w swojej filmografii tylko trzy dzieła wyreżyserowane są to "Bestia z głębokości 20.000 sążni", "The Colossus of New York" trzecie to oczywiście Behemoth.
Behemoth, the Sea Monster to istny popis jego możliwości i wyobraźni. Mamy tu do czynienia z klasycznym schematem opowieści Sci-Fi, monstrum które zostało przywołane do życia przez próby z radioaktywnymi pierwiastkami. Ludzie jak zwykle winni temu co się stało a wymowa filmu ukazuje że przepowiednie biblijne mogą się ziścić.
Wszystko może być dziełem przypadku ale i tak ludzie skazani są na samozagładę przez brak pokory do natury.
Film też mocno osadzony jest w gatunku dramatycznym to wielki plus dla filmu.
Dodajmy że w kinie zawsze pojawiały się potwory ogromnych rozmiarów, ale potwór mający radio aktywną moc to naprawdę miłe zaskoczenie, które pokazuje jaką wyobraźnię mieli twórcy. Monstrum to połączenie prehistorycznego potwora z radioaktywną mocą, która nie dosyć że jest nie okiełznana dla ludzi to potrafi siać ogromne zniszczenie.
Dzieło od strony technicznej jest doskonałe, każde pojawienie się monstrum jest przyjemne dla oka i ma się wrażenie że efekty były bardzo mozolnie przygotowane.
Duże wrażenie robią sceny kiedy Behemoth niszczy łódź, widać oczywiście ze mamy do czynienia z modelem ale liczy się dopracowanie szczegółów a tu jest wybitne.
Najsmaczniejszym kąskiem jest sekwencja ataku na Londyn. Potwór przemierza ulice i sieje terror skalowanie, po klatkowa technika montażu ruchów bestii i to co powoduje że serce fanowi bije szybciej mianowicie ruchoma kamera śledząca bestię to naprawdę największe atuty filmu. Rzadko się spotykał w starym kinie Sci-Fi aby kamera skalowała potwora, to tak jak by potwór miał naprawdę 30 metrów a kamera była normalnej wielkości. Jak dal mnie wybitny efekt. Dodajmy że film zaszczycił swoją obecnością wybitny i bardzo charakterystyczny Jack MacGowran.
Dzieło o którym mógł bym napisać o wiele więcej ale wolę pozostawić jeszcze dużo smaczków dla chętnych seansu tego klasyka.
Polecam Fanom kina o gigantycznych morskich potworach.
Ano, dzieło wybitne. W oczywisty sposób kojarzy się z Godzillą powstałym pięć lat wcześniej (radioaktywny potwór wychodzący z morza i siejący zniszczenie). Efekty, owszem, super, jednak momentami gołym okiem widać niedoróbki, jak w scenie niszczenia promu (widać ramę, na której osadzony jest model szyi z głową behemota) czy początkowych ujęciach niszczenia Londynu. Ogólnie niezwykle przyjemnie się ogląda, zwłaszcza że coś się dzieje już od początku filmu.