PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=606190}
4,3 71 963
oceny
4,3 10 1 71963
3,3 16
ocen krytyków
Bejbi blues
powrót do forum filmu Bejbi blues

Wnikliwy psychologicznie obraz niedojrzałości, bezradności i samotności tak naprawdę dzieciaków
jeszcze. Gdzie byli dorośli? Uważam, że reżyserka poruszyła bardzo odważnie niezmiernie trudny
temat. I nie rozumiem tej krytyki i takich niskich ocen.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Reżyserka poruszyła temat, który ma duży potencjał jeśli chodzi o możliwości przeniesienia go na ekran, ale wykonanie jest po prostu słabe. Najbardziej rzuciła mi się w oczy scenografia...no żesz, 17 latkowie, którzy mają dziecko, nie mają pracy, a mieszkają w mieszkaniu, które jest urządzone jakby mieszkała w nim rodzina z wyższej klasy średniej zarabiająca niemałe pieniądze. Żeby to było tylko mieszkanie, ale nawet sposób w jaki się ubierają. Dziecko do wykarmienia, mieszkanie do opłacenia, roboty brak a chłopaczek biega w Conversikach, nowiutkich T-shircikach i Full capach, a dziewczyna jakby miała swojego stylistę. Ogólnie ten cały świat jest okropnie nierealny i przesłodzony. Kolejna duża wada tego filmu to akcja, któa ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Brak pomysłu na realizację tego filmu i tyle.

ocenił(a) film na 6
karolekkkk04

Zgadzam się, że film obraca się w materii całkowitej fikcji, ale na bank scenografia nie jest zła. Właśnie ona jest dużym atutem, bo stylistycznie te mieszkania i ubiór bohaterów jest genialny (a najbardziej zajebisty był wózek :)). Kiedyś usłyszałem od znajomego, że w sztuce nie chodzi tyle o treść, co o sposób w jaki dzieło zostało zrealizowane i tak właśnie jest w przypadku tego filmu.

ocenił(a) film na 8
bee2r

Kompletnie się nie zgadzam, że film obraca się w materii całkowitej fikcji. Co tam było takie niemożliwe? Co nie miało szansy zdarzyć się w rzeczywistości?

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Z tym filmem jest trochę tak jak z filmami o dzieciakach z USA. Np. film pod tytułem "projekt X", oglądasz go i wyrabiasz sobie jakieś zdanie o amerykanach typu "ech, Ci amerykanie". Tak samo jest z Bejbi Blues, czy np. z Salą Samobójców, obejrzy je sobie jakiś Amerykanin i wyrobi sobie nie właściwe zdanie o polskich nastolatkach.

ocenił(a) film na 6
bee2r

Znaczy wątpię, żeby szczególnie dużo Amerykanów obejrzało ten film, ale chodzi o samą myśl.

ocenił(a) film na 8
bee2r

Nie myślę, że jest to film o nastolatkach w ogóle. To film o niektórych - z różnych przyczyn przejawiających takie zachowania, zaburzoną emocjonalność. I to nie jest fikcja, ale po prostu się zdarza.

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Dobra pogadamy o tym jak mnie przestanie głowa boleć

ocenił(a) film na 7
karolekkkk04

No, mieszkanie było matki Natalii - wyjechała, zostawiła im klucze, wysyłała jakieś pieniądze. Chłopak ewidentnie miał bogatych rodziców (Stenka i Frycz), za swoje raczej conversików nie kupował, jego rodzice jak widać było nie uchylali się wcale od opieki. Zresztą jest kilka scen pokazujących, że te ciuchy i gadżety to był priorytet dla młodzieży, mieli naprawdę niezły start w życie (mieszkanie, kasa od "starych"), mogli bawić się w dom, ale wszystko szło na bibki, narkotyki i szmaty. No i jak ich realia dopadły, bo starzy już nie dawali, a dziecko płakało głodne, to się sprawa rypła. Czy też raczej realia dopadły Natalię, a jej facet na końcu strzelał świętym oburzeniem, chociaż sam przez cały film zachowywał się dokładnie tak samo.

ocenił(a) film na 7
katkanna

Ten film świetnie pokazuje rzeczywistość, a przynajmniej jej wycinek, konkretną grupę młodzieży. Czasem, jak widzę, co wypisują dzieciaki (nastolatki) moich znajomych na portalach społecznościowych, to po prostu ciary przechodzą...fotka dziewczynek (na oko 12-13lat) w pozach modelek i stos głupawych "komci" pod spodem, typu "ale laska/ale lachon/siemanko zdziro" itp. plus jakiś emot i oczywiście ilość lajków się liczy, bo bez tego jesteś dziwolągiem i ich brak świadczy o tym, że nikt cię nie lubi, nie chce się z tobą zadawać. Generalnie szok i mega smutne zjawisko. W filmie oczywiście jest opowieść z innej nieco "beczki" (bez siedzenia przed komputerem), ale mentalność dzieciaków i tu i tu podobna. Zresztą to już nie chodzi o to, co dzieje się w internecie. Takie są teraz nastolatki. Córka (15lat) mojej kuzynki za kieszonkowe kupiła sobie pędzel do makijażu za ponad 70zł (!), tylko dlatego, że jej koleżanki mają i...była promocja (sic!). Ja za te pieniądze jestem w stanie wyżywić się przez prawie dwa tygodnie, jedząc zdrowe, pożywne dania przygotowane w domu. A w jej wieku pewnie kupiłabym sobie płytę ulubionego zespołu/jakąś książkę i jeszcze by zostało. Ale "potrzeby" nastolatków się przewartościowały. Teraz, mimo że coś jest wątpliwej wartości, liczy się nominał wyłożony przy kasie i to czy marka danej rzeczy jest ogólnie znana. Bardzo materialistyczne podejście. Powiedziałabym nawet, że jednorazowe jak większość tego, co oferuje nam dzisiaj świat (produkt, media itp.). Na pewno wina leży też po stronie rodziców, bo nie uczestniczą w życiu swoich dzieci (tylko praca, praca i praca) i myślą, że dzieci same się wychowają na porządnych ludzi, a one czerpią wzorce od swoich rówieśników. Nie uogólniam w swoich osądach, ale jest to bardzo powszechna tendencja.

Martwi mnie zadziwiająco niska ocena tego filmu, bo wg mnie jest naprawdę dobry (wstrząsający, depresyjny, szokujący, pokazujący prawdę bez ubarwiania, na długo pozostaje w pamięci, budzi ambiwalentne emocje). Ale wynika to pewnie z tego, że raczej małolaty po niego sięgają, a jak wiadomo prawda boli i trudno się z nią pogodzić.

Morenita

O jeny, bez przesady z tym pędzlem... Szczególnie, że podałaś strasznie głupie kontrprzykłady: " Ja za te pieniądze jestem w stanie wyżywić się przez prawie dwa tygodnie, jedząc zdrowe, pożywne dania przygotowane w domu. A w jej wieku pewnie kupiłabym sobie płytę ulubionego zespołu/jakąś książkę i jeszcze by zostało." - książki są za darmo w bibliotekach i w Internecie, z muzyką podobnie - jak ktoś chce legalnie, to można wykupić abonament za grosze, a fizyczne nośniki to szczerze mówiąc przeżytek, bo nie wiem czy wiesz, ale płyty CD po kilku latach już nie będziesz mogła odsłuchać... to nie jest szczególnie trwały nośnik.

A jedzenie - jeszcze bardziej absurdalne... jak ją rodzice karmią (i łaski przecież nie robią) to na pewno nastolatka powinna sobie wg Ciebie za kieszonkowe jedzenie kupić... przecież to śmieszne!

I mówię to z perspektywy osoby, która sama nie interesuje się szczególnie makijażem, więc generalnie również uważam zakup pędzla za kilkadziesiąt złotych za zbędny, bardzo niskopriorytetowy zakup, ale pretensje do nastolatki, że kupiła sobie akurat to uważam za całkowicie nieuzasadnione. To, że sobie kupiła pędzel do makijażu jeszcze z niej nie robi patoli ani pustaka, nie przesadzaj.

ocenił(a) film na 7
Pantegram

Jasne, masz rację :) ...ale...nie o to mi chodziło...
Dlaczego absurdalne? Nigdzie nie napisałam, że nastolatka powinna sobie za te pieniądze jedzenie kupić, ani nie mam do niej pretensji. Unaoczniłam, że można wyżywić się przez tydzień za mniejszą kwotę (no, pędzel do makijażu to, przyznasz, że straszny banał, można bez tego żyć). I podałam tylko fakt dotyczący priorytetów młodzieży kiedyś i dziś, i jak łatwo dzisiaj młodzi szastają kasą, bo wszystko im tak łatwo przychodzi. Postawiłam na szali: pędzel do makijażu (coś, co jest przydatne tylko "przez chwilę" i nie ma żadnej wartości artystycznej, duchowej itp.) kontra płytę (która może ciebie ukształtować, ma walor ponadczasowy, wspomniane wartości, a z czasem nabiera dodatkowej - historycznej i sentymentalnej). Kiedyś te priorytety były bardziej przemyślane i w efekcie długotrwałe, bo człowiek miał marzenia (typu - niech już będzie - posiadanie płyty ulubionego wykonawcy), których nie mógł spełnić ot tak, jak dziś - serfując po necie i ściągając, co popadnie, tylko jak już poszedł do tego sklepu muzycznego, to działał bardzo wybiórczo i świadomie, dokonywał jednego wyboru na kilkadziesiąt jak nie setki możliwości. Bo następna wizyta w sklepie mogła być dopiero za pół roku, więc i ten zakup to nie było takie "co się nawinie", tylko coś, co się potem wręcz hołubiło i bardzo szanowało, chuchało i dmuchało. O tym mówię - o szacunku do wydawanego pieniądza, do jego wartości. Teraz ten pieniądz stał się...niewidoczny (przelewy, abonamenty), zatraca się świadomość jego wartości (jak chyba wartości czegokolwiek...książek, płyt itp.). Akurat mój przykład dotyczył tej konkretnej osoby, bo jest z mojego kręgu. I nie uważam jej wcale za 'pustaka' czy coś. Zupełnie nie o to mi chodziło. Generalnie taką tendencję widzę wśród dzieciaków, że przeważa cena (=myślenie 'im coś droższe, tym lepsze') nad jakość, logo/znajomość marki nad korzyść, taka ogólna jednorazowość spowodowana dzisiejszymi trendami. (taki pędzel do mazania buzi można przecież kupić za 20zł, co prawda niemarkowy, ale to nie znaczy, że gorszy)

Dlaczego uważasz, że kompakty po kilku latach przestają działać? Swoją pierwszą płytę cd kupiłam w 2.poł lat 90., kiedy to zaczął się kształtować mój gust muzyczny i do tej pory ją puszczam, gra tak samo dobrze jak w chwili zakupu. Wiesz, trwałość takiego nośnika to minimum ze 100 lat :) W porównaniu z sidikami takie winyle są znacznie bardziej wątłej trwałości, a i te są w użyciu w mojej rodzinie, bez mała od lat 60tych (może nawet wcześniej) poprzedniego stulecia. Wszystko zależy od szacunku do przedmiotu. Nie twierdzę, że nie słucham mp3ek (aż taką "prehistorią chodzącą" nie jestem ;)), ale na pewno większą radość i przyjemność sprawia mi słuchanie płyt,. Kiedy mogę poczytać wkładkę o zespole, zobaczyć okładkę zaprojektowaną przez jakiegoś artystę na własne oczy (niektóre to przecież prawdziwe perełki graficzne), zobaczyć rok pierwszego wydania płyty, skład zespołu, podziękowania itp. A czy wg Ciebie taki smartfon z mp3kami czy tam inny, hm...współczesny nośnik są trwałe? Wypadnie ci taki telefon na ulicy i po ptokach, padnie ci komputer i danych nie odzyskasz...a płyty dalej będą stały rzędem na półce ;) (z małej litery piszę "ci", bo raczej ogólnie to traktuję, więc nie odbierz tego jako brak szacunku :) )

Wierz mi, znam ludzi, którzy w domu nie mają ani jednej książki w wersji...analogowej (czy tak można powiedzieć?), a wszystko jako e-booki, pdfy i inne cuda-wianki. Ale wchodząc do takiego domu, czujesz pustkę, ogarnia cię jakiś smutek, nie ma na czym oka zawiesić, taki dom o swoich mieszkańcach nic ci nie powie, jest trochę...martwy. Mnie to trochę przeraża. Anonimowość w Internecie, anonimowość w domu. I na pewno wielu książek w bibliotece, ani za darmo w Internecie, nie znajdziesz - albumy, nowości wydawnicze lub wręcz przeciwnie "białe kruki', na które latami polujesz i w końcu znajdujesz na serwisie aukcyjnym, książki z ilustracjami (niby dlaczego tylko "dla dzieci"?)...Wszystko zależy od zainteresowań albo pracy, jaką wykonujesz, więc to mogą być przeróżniaste rzeczy.

No nic, chyba trochę odbiegłam w tym wszystkim od głównego tematu, czyli filmu, ale uważam, że taki brak szacunku do pewnych wartości, również materialnych (ale nie w sensie konsumpcyjnym), przekłada się na inne sfery...i gdzieś tam zdarzają się takie przypadki, że dziecko jest traktowane jak produkt, chwilowa zachcianka, jedno się "zużyło", trzeba sobie "sprawić" kolejne...zupełnie jak z kupnem jakiegoś ciucha. Nic tej dziewczyny na filmie życie nie nauczyło, do niczego i nikogo nie miała szacunku, nawet do samej siebie. Przy czym zero odpowiedzialności za siebie i za innych. Ale to się po prostu z domu wynosi, a jej matka, jaka była, każdy widział. Sama urodziła jako siksa i goniła za przyjemnościami. Błędne koło się zamyka. Jak tak patrzę na tą dzisiejszą rzeczywistość, to w tym wszystkim właśnie mnie najbardziej kłuje ten brak szacunku na różnych płaszczyznach i to, że dzisiaj nie ma autorytetów (w znacznej mierze Internet je zabija). Czasami dochodzę do wniosku, że choć moje pokolenie (o rety, jak to brzmi, a przecież jakaś stara nie jestem :P) nie miało tylu możliwości co teraz, to z większym sensem żyło. Nie chcę tu nikogo urazić, to jest tylko moja obserwacja pewnego zjawiska ;) Przy czym na pewno nie jest to kwestia różnic międzypokoleniowych.

Morenita

Dziękuję za miłą odpowiedź, szczególnie, że moja nie była tak miła :)

Trochę się rozkokosiłam, ponieważ kobiety mają tendencję do nadmiernego krytykowania innych kobiet, z czym staram się walczyć i na co jestem dość mocno wyczulona. Staram się walczyć też ze stereotypem: "dba o urodę / jest ładna == jest głupia", bo to wszystkim kobietkom szkodzi, dość mocno.
Polecam artykuły, które mnie zainspirowały do takiej postawy:
https://kaczazupa.wordpress.com/2013/06/10/bo-ja-nie-jestem-jak-inne/
http://www.aniamaluje.com/2016/06/o-adnych-dziewczynach-uwazanych-za-gupie.html
Autorki prezentują bardziej wyważone podejście niż ja - ja się dopiero z takim sposobem myślenia oswajam i zdarza mi się niestety popaść w "tryb nazisty", za co przepraszam :D

Co do tych płyt, to faktycznie - trochę przesadziłam, odpowiednio przechowywane mają niezłą trwałość. Ale ciekawostka: źle przechowywane płyty CD mają trwałość tylko kilka lat! Mnie to przeraziło, bo sama mam sporo płyt CD (część z muzyką, ale więcej jednak z grami) i jak sobie pomyślałam, że moje dzieci nie będą mogły ich odtworzyć to trochę mnie ciarki przeszły :D
Anyway, tu źródło:
http://www.chip.pl/artykuly/porownania/2013/02/dane-na-wiecznosc-najtrwalsze-nos niki-na-swiecie

Co do świata przedstawionego w filmie, to dla mnie nie jest on zbyt wiarygodny po prostu. Dla mnie to jest przypadek ekstremalny, który gdzieś tam wydarzyć się może, ale na marginesie społecznym, i w żadnym wypadku nie jest ani normą, ani trendem... O ile znam jeszcze osoby, które przedstawiają pojedyncze zachowania przedstawione w filmie, o tyle film kumuluje ileś złych zachowań jednocześnie i aż tak źle to na ogół na szczęście nie jest :)

"Ale to się po prostu z domu wynosi, a jej matka, jaka była, każdy widział. Sama urodziła jako siksa i goniła za przyjemnościami. Błędne koło się zamyka. Jak tak patrzę na tą dzisiejszą rzeczywistość, to w tym wszystkim właśnie mnie najbardziej kłuje ten brak szacunku na różnych płaszczyznach i to, że dzisiaj nie ma autorytetów (w znacznej mierze Internet je zabija). Czasami dochodzę do wniosku, że choć moje pokolenie (o rety, jak to brzmi, a przecież jakaś stara nie jestem :P) nie miało tylu możliwości co teraz, to z większym sensem żyło. Nie chcę tu nikogo urazić, to jest tylko moja obserwacja pewnego zjawiska ;) Przy czym na pewno nie jest to kwestia różnic międzypokoleniowych."
Z tym się zgadzam, z tym wyjątkiem, że to jest IMO kwestia różnic międzypokoleniowych ;)

Różnice te łatwo wypunktować:
1. rozluźnienie więzi rodzinnych, wynikające z tego, że młodzi wyjeżdżają za edukacją / pracą i żyją samodzielnie, oddzielnie (a kiedyś żyło się w rodzinach wielopokoleniowych, w jednym domu, nie było też takiego parcia na to, aby iść "na swoje" czyli - zakredytować się na 30 lat by kupić własne mieszkanie/dom...)

2. łatwiejsza wymiana myśli i dostępność "zewnętrznych autorytetów" - chociażby przez YouTube, ale i blogi; problemem jest jedynie to, że dzięki Internetowi można się dowiedzieć sporo zarówno od ludzi mądrzejszych od nas i naszych rodziców (co jest ogromnym plusem!), ale publikują tam też ludzie, którzy szczególnie mądrzy nie są, a jednak dla młodych są autorytetami, co może być już szkodliwe

3. powszechny konsumpcjonizm i ekshibicjonizm - tu też sporą rolę gra IMO Internet, obecnie bardziej powszechna jest postawa, by "mieć", aniżeli "być", relacje z ludźmi są bardziej powierzchowne, mniej jest tych głębokich relacji

4. mniejsza zdolność do nawiązywania głębokich relacji, na co spory wpływ mogą mieć rodzice, którzy nie poświęcają czasu swoim dzieciom (bo np. pracują, a dziadków nie ma, więc dziecko chowa się "samo" i ucieka w Internet od rzeczywistości, nie ma go kto nauczyć tego, że ważniejsze od "mieć" jest "być"), ale też trochę może IMO wpływać na to to, że publikowanie na fb zachęca do ekshibicjonizmu, co kończy się czasem - narcyzmem (skupienie na sobie, na wyglądzie), co dość łatwo można zaobserwować w Internecie (właśnie na różnorakich portalach społecznościowych i blogach), że są takie osoby, które publikują bardzo często, a głównie na swój własny temat...

5. łatwość wypowiadania się w Internecie bez ponoszenia za to konsekwencji, co najwyraźniej ekstrapoluje się na realne życie

___________________________________
Oczywiście jeżeli ktoś ma mądrych rodziców, przez których faktycznie był wychowywany (a nie jedynie chowany), to jest IMO taka osoba dużo mniej podatna na zagrożenia ze wszystkich powyższych punktów. Jeśli jednak komuś brak właściwego punktu odniesienia w postaci opieki rodzicielskiej (lub oparcia w kimś innym niż rodzice), to współczesne realia popychają do czegoś takiego, jak powyżej. Jest to IMO zdecydowanie znak naszych czasów...

Warto zaznaczyć, że proporcje ludzi z problemami są IMO w naszym społeczeństwie nadal podobne, z tym, że te problemy są teraz inne... Kiedyś problemem częstym był alkoholizm, przemoc domowa, małżeńskie kłótnie - teraz większym problemem jest nieobecność jednego z rodziców, bo ludzie nieszczęśliwi w związku zwyczajnie się rozchodzą. Czy to lepiej, czy gorzej - czas pokaże :)

Agatonik

obejrzyj sobie filmik masochisty, a zrozumiesz skąd te niskie oceny.

ocenił(a) film na 8
__Cleo Sertortii13

jaki filmik masochisty?

Agatonik

Zapewne chodzi o ten: https://youtu.be/hCR4etRnvGU

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones