Szkoda, że twórcy tego filmu nie uszanowali woli pisarza oraz jego spadkobierców i wbrew jego życzeniu postanowili pokazać twarz aktora grającego Chrystusa. Do tej pory wszystkie ekranizacje "na wielką skalę" (z 1925 i rewelacyjna z 1959 r.) dostosowały się do tej prośby... To byłby miły akcent i ukłon zarówno w stronę Lewa Wallace'a jak i fanów starego kina.
No kurcze, nie oglądałem jednak uważam, że to niefajne. Teraz liczy się tylko to, aby kasa się zgadzała i ilość CGI w filmie. Twórcy scenariusza i reżyser pewnie nawet nie wysilili się, żeby znaleźć jakiekolwiek informacje o powieści. Bazowali zapewne na streszczeniu fabuły lub na samym filmie z 1959, który nędznie odwzorowali.