Widziałem w swoim życiu lepsze produkcje braci Farrelly. Poziom żartu wiadomo, ale obsada. O. Wilson nijak nie pasował mi do tego filmu, podobnie Jason Sudeikis.
Fajną rólkę miał Richard Jenkins jako Coakley Parę razy się uśmiałem (rozmowa Ricka i Freda w salonie, akcja po napisach).