nom... i sa bez twarzy... i co... miala byc tragiczna historia czlowieka, ktoremu przyszlo zyc w nie swojej skorze (ktory patrzac w lustro widzi twarz swego najwiekszego wroga, morderce swego ukochanego synka), na tle doskonalej akcji... no i bylo dobre kino akcji, milosnicy gatunku raczej nie pozaluja, wizualnie wszystko naprawde ladnie wygladalo (samolotowi wpadajacemu do hangaru towarzysza takie fajerwerki, jakich nawet na przywitanie nowego milenium nie bylo ;)), duzo strzelaniny, efektowne poscigi, piekne popisy kaskaderskie tez sie zdarzyly czasami... zdjecia ladne, zachwycajace w scenie w kosciele, Cage zaprezentowal sie swietnie, Travolta tez nienajgorzej... czuc lekko patetyczny klimat filmu, jakos nie bardzo pasujacy mi do fabuly... dobre kino akcji bylo to i owszem, tragedii jako takiej nie widzialam... w sumie objrzec mozna, film przyjemny dla oka (scena w kosciele jest genialna)... nie zachwycajacy, ale i nie do zjechania... jak dla mnie niezle.. i wsio :)