Myślę, że mogło być tak, że nakaz zniszczenia Michałowskiego przyszedł z góry, a wykonawcą tego polecenia był właśnie Rościszewski, który otrzymał zadanie zniszczenia zarówno kariery, jak życia rodzinnego Michałowskiego. Dlatego uwiódł żonę Michałowskiego i otrzymał posadę w jego redakcji. Michałowski sądził bowiem, że doszedł do takiego znaczenia, że może sobie pozwolić na delikatne kontestowanie systemu. System srogo go za to ukarał.

Rościszewski sprawia wrażenie młodego SBka, albo pisarza-nieudacznika, który dla kariery został współpracownikiem SB i w zamian za wykonywanie zleconych mu zadań mógł otrzymywał posady i funkcje, na które w innym przypadku nie miałby żadnych szans.