Perwersyjnie oglądam tę serię od końca, aby przekonać się, czy i w jej przypadku potwierdzi się
opinia o spadku jakości wraz z kolejnymi odsłonami. Gdyby tak się okazało, najlepszy film
obejrzałbym na koniec. Kto wie, jak to będzie.... Trzecia część ma istotnie nieco więcej ambicji niż
czwarta, jest w znacznie większym stopniu "poważnym" filmem policyjnym niż bezczelną eksploatacją.
Pytanie tylko, czy to lepiej dla nas, widzów, którzy w dreszczowcach klasy B szukamy
głównie seksu i przemocy, a nie głębi psychologicznej i wyrafinowania, to bowiem
zapewniają nam (a przynajmniej powinny) produkcje z górnej półki.

Tak, to niestety prawda - RELENTLESS 3 zawiera znacznie mniej brutalności i golizny niż następna
część. Na zabójcę nie sposób narzekać, jest bowiem odpowiednio szalonym, brutalnym typem, o nie
wzbudzającej sympatii facjacie Williama Forsythe'a (jego gęba może się jednak podobać kobietom,
jako oznaka męskości, co znajduje zastosowanie w fabule). Ponadto bohater, detektyw Sam Dietz (Leo Rossi)
okazuje się tutaj znacznie większym twardzielem. Nic dziwnego, jest młodszy i choć ma już syna, jego wychowanie
pozostawia byłej żonie, gdyż sam dzień i noc rozmyśla o schwytaniu kolejnych "seryjnych". Jakież to
typowe, tyle razy widzieliśmy podobnie obsesyjnych stróży porządku... Szczerze mówiąc, wolałem Sama Dietza
z części czwartej, znajdującego czas i na psychopatę, i na poważne rozmowy z dorastającycm synem, i na
flirtowanie z Famke Janssen. W trójce nie ma niestety aktorki dorównującej jej urodą, choć Stacy
Edwards, jedna z ofiar Forsythe'a, jest całkiem milutka (tym bardziej nam jej szkoda).

Summa summarum: Typowe, przyzwoite kino kasetowe, które fanów thrillerów mile połechce, ale raczej nie zaspokoi.