Książkę czytałam z 2 lata temu, więc sporo szczegółów zdążyło mi uciec jednak podczas oglądania filmu miałam wrażenie, że skupiono się w nim zupełnie na czymś innym niż w książce -_-
Sparks szczegółowo opisał sytuację życiową Erin, jej strach przed mężem tyranem, od którego musiała lecz bała się uciec. Jej ucieczka została szczegółowo opisana tym bardziej jestem w szoku, że w filmie ucięto tak ważne sceny (farbowanie włosów, nerwowe ich obcięcie, działanie w pośpiechu, pomoc sąsiadki, zmianę danych osobowych....) bądź dosłownie mignęły gdzieś one.
Wątek żony Alexa, która okazała się być duchem i jednocześnie przyjaciółką Katie w książce zrobił na mnie ogromne wrażenie, byłam mega zaskoczona ale bardzo pozytywnie, to było naprawdę coś... W filmie wyszło to nijak i nie dziwię się, że większości końcówka filmu wydaje się zupełnie irracjonalna i nie pasuje do niczego. Pominięto chociażby tak ważną scenę jak pusty dom Jo, w którym wcześniej mieszkała,a postać Jo nie kryła w sobie przez cały film żadnej tajemnicy tylko nagle pod koniec okazała się być duchem -_-
W filmie najbardziej przeszkadzała mi aktorka, która grała główną bohaterkę- zagrała zupełnie bez większych emocji, nie potrafiła pokazać strachu chociażby przed mężem, który w końcu ją odnalazł i pojawił się znikąd przed domem Alexa, uśmiechała się słodko i nic więcej. Erin/Katie była kobietą o załamanej przez męża psychice, zastraszoną, stroniącą od ludzi zaś w filmie nie ukazano zupełnie dystansu jaki Katie miała szczególnie do Alexa na początku znajomości. Skupiono się głównie na miłości Katie i Alexa a wątek psychopaty- męża jakby był nie z tego filmu.... Dlatego ten film wydaje się taki płytki.
Brak spójności, zamiast pięknej, wzruszającej historii wyszła tandeta.
Czasem mam wrażenie, że ludzie oczekują dokładnego odzwierciedlenia książki w filmie. A to są dwa osobne dzieła! Film jest na podstawie książki a nie jej dokładną kopią. Reżyser widział to tak jak przekazał. Jego prawo.