No właśnie, film jest przy długi, gdyby trwał 100 minut fabuła byłaby bardziej wartka. Poza tym, jest bardzo przewidywalny, gdy pojawia się Julie Maragon, jasne jest, która kobieta bardziej pasuje do Jamesa McKay'a.
Za to genialna jest muzyka Jerome Morossa, sprawia, że film nabiera wspaniałych barw i niezwykłego rozmachu.

Nie jest ani przydługi ani "przy długi". Wszystko tu jest tak jak być powinno.

Ja mógłbym oglądać go dalej pomimo tych 160 min. Zachwyciłem się edycją na blue ray ponieważ nigdy nie oglądałem starego klasycznie kręconego westernu z tak dobrej jakości obrazem. 'ktoś' kto oczekuje od tego filmu bardziej wartkiej fabuły chyba nie rozumie w pełni kanonu tego gatunku oraz idei przyświecającej niegdyś przy tworzeniu tego typu dzieł. technika reżyserska stoi tutaj na wysokim poziomie, film porusza ważne kwestie rozświetlając je w czytelny sposób no i przede wszystkim zachwyca widza swoim urokiem. ów urok zbudowany jest kompleksowo i nie umiem go od razu po seansie jasno rozpisać. coś pięknego :)

"uroczy film" - to najlepsze chyba określenie tego filmu. Jest genialny jako całość no i ta muzyka wręcz powalająca na kolana. Gdyby nie fantastyczne współgranie muzyki z krajobrazem, byłby to raczej słaby western. Wielkie uznanie dla autorów filmu.

Zgadzam się. Dodam, że pokazuje wzorzec męskości. Grzegorz Peck wspaniale pasował do roli człowieka z zasadami, który nie robi nic na pokaz.
To kanon mężczyzny z klasą i honorem, który nie rzuca słów na wiatr i jest pewny siebie, bo autentyczny. Ma świadomość do czego doszedł swoją pracą i to mu wystarcza.
Gdzież by tego szukać we współczesnej kinematografii? Modne jest bycie cool, macho mustacho i robienie mega zajawki. Już za tę kontr-cechę, film ma u mnie wielki respekt.