ale wykonanie piękne. w końcu to Fuller który u mnie jedynie 3-ema filmami wyrobił sobie marke wielkiego rzemieślnika.dokonale są tu zachowane konwencje filmu noir z którego to się pan reżyser głównie wywodził. w trakcie scen tropienia czarnych po mieście ma się wrażenie oglądania jakiegoś thrillera o zbiegłym mordercy (zwróćcie uwagę na ironicznośc reżysera) a odnajdywanie zwłok to jakaś wariacja na temat "śmiertelnych porachunków". mastershot kościelny - jedna z najlepszych i najbardziej politycznych rzeczy jakie widziałem w amerykańskim kinie i główna przyczyna małego rozprowadzania filmu. nawet sam Wenders czy Cassavetes na coś takiego by nie wpadli.
przejmujący soundtrack Morricone mimo,że jak w Zawodowcu ciągnięty na jedną nutę znakomity. i zgadzam się,że pies bardzo ładny ;)
ps.lejącej się krwi i naocznego zagryzania to tu nie uświadczysz,choć niektóre rzeczy pokazane są aż nazbyt dosłownie.