Nie wiem, czym się tu zachwycać. Film w stylu komedii z Leslie Nielsenem, czyli bezmyślny zlepek
prześmiewczych scenek, pozbawionych niestety tego minimum dramaturgii, aby się wciągnąć w
losy bohaterów. Poza tym 90% tych gagów można sprowadzić się do stwierdzenia: "główny bohater
to taki nieudacznik, że udusi się wiążąc sznurówki". Humor toporny i pseudointeligentny, wręcz
prostacki. Nasze "Zezowate szczęście" bije na głowę tego gniota. Dałem 3/10, choć nie wiem za co.
Chyba za tą oryginalną oprawę paradokumentu.